Tradycja wciąż żywa. Czeska alternatywa dla konsumpcji pączków

Tak wygląda czeski Masopust | fot. www.turnovskovakci.cz

Tłusty czwartek już za nami, ostatki zresztą też. Niestety w Polsce tradycja świętowania końca karnawału kończy się na jedzeniu niezliczonej ilości pączków i zapijania przysłowiowego „śledzika”. Nasi południowi sąsiedzi podchodzą jednak do tradycji bardziej poważnie. W Czechach tradycyjny Masopust to okres od święta Trzech Króli do Środy Popielcowej, która zaczyna Wielki Post. Najbardziej charakterystyczne i najweselsze są trzy dni przed zakończeniem karnawału, nazywane różnie w zależności od regionu fašank, fašanky, končiny, bláznivé dny, konec masopustu.

Wtorek – zabawa, jedzenie i picie do woli

Najhuczniej obchodzony jest masopustny wtorek (Masopustní úterý). Przyświeca mu zabawa, jedzenie i picie do woli. Przecież przez czterdzieści dni będzie to zakazane. W tym dniu mają miejsce osobliwe pochody maszkar. Według tradycji maski były dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Coraz częściej jednak do grona tradycyjnych postaci: niedźwiedzia, kozła, błazna, żebraka, cygana czy kominiarza, zaczęły dołączać bardziej współczesne: Hurvínek (postać z teatru lalek), Bob i Bobek (postaci z bajki), Kot w butach czy Wodnik. Obchodom towarzyszą tańce, śpiewanie oraz składanie życzeń, za które biesiadnicy otrzymują poczęstunek w postaci pączków, wędlin czy alkoholu. Jedną z nieodłącznych części masopustnego wtorku jest zabijačka, czyli świniobicie. Jedzenie mięsa jest bardzo ważnym elementem świętowania, ponieważ podczas nadchodzącego postu nie będzie można go spożywać. Zabawę i tańce kończy „pogrzeb basów” (pochování basů), mający symbolizować 40 dniowy czas zadumy i zakaz zabawy.

Czesi na tyle cenią sobie swoją tradycję, że została ona wpisana na listę dziedzictwa UNESCO.

[Aleksandra Dziewa]