W czeskiej literaturze ostatnich dziesięcioleci o czeskiej „wielkości” pisał uwielbiający zabawy z kulturą popularną i drogie francuskie wina Milan Kundera. W tym samym czasie gdzieś w prowincjonalnej hospodzie Bohumil Hrabal, zamawiając tłusty smażony ser z frytkami i chłepcząc wygazowane piwo, snuł opowieści o Czechach „małych”.
Historię Czech na „wielką” i „małą” podzielił uczeń Edmunda Husserla Jan Patočka. Sygnatariusz Karty 77 i jeden z największych czeskich filozofów XX wieku zmarł później po brutalnym przesłuchaniu służby bezpieczeństwa. Esej Patočki „Kim są Czesi?” jest czymś w rodzaju historiozoficznego repetytorium z historii Czech.
Autor przypomina, że Czesi najpierw jako pierwszy z narodów słowiańskich stali się częścią świata europejskiego, a później – za czasów panowania króla Czech, cesarza niemieckiego i fundatora uniwersytetu praskiego Karola IV – grali w nim pierwsze skrzypce. Ważnym wydarzeniem w czeskiej historii tego okresu było narodzenie się husytyzmu, który stał się później inspiracją dla ruchów reformatorskich. Rozkwit Czech skończył się w 1620 roku wraz z przegraną bitwą na Białej Górze. Ten okres Patočka nazywa „Wielkimi Czechami”. Według filozofa, „mała” historia to czas, kiedy kultura czeska zajmowała się sama sobą, nie współtworząc kultury europejskiej. Autor „Kim są Czesi?” wspomina okres odrodzenia narodowego, który przypada na wiek XIX. Wówczas imperatywem czeskich intelektualistów nie było włączenie czeskiej kultury w obręb cywilizacji Zachodu, ale przede wszystkim odrodzenie czeskiego języka i literatury – nieważne było, co się pisze, najważniejsze, żeby było to napisane po czesku. Patočka przywołuje postać Huberta Gordona Schauera, który pod koniec XIX wieku miał zadać obrazoburcze dla Czechów pytanie – „czym ten kraj zasłużył sobie na własne istnienie?”. W ten sposób przekonywał, że prawo istnienia mają tylko te narody, które tworzą kulturę europejską, coś do niej wnoszą.
Wciąż nielegalny
Urodzony w prima aprilis Kundera po wojnie przez długi czas należał do czechosłowackiego establishmentu. Wykładając literaturę zachodnioeuropejską, rozkochiwał w sobie studentki, a studentom kazał w kółko czytać „Niebezpieczne związki” Pierre’a de Laclose’a. W końcu zresztą „niemoralną książkę” zekranizował jego rodak Miloš Forman. Kundera już w latach sześćdziesiątych XX wieku świetnie znał francuski. Emigracja do Francji była tylko kwestią czasu, a w podjęciu decyzji pomogła mu porażka „praskiej wiosny”. Kiedy w 1983 roku na łamach „Le Débat” został opublikowany esej Kundery „Zachód porwany albo tragedia Europy Środkowej” słowo „Czechosłowacja” długo odmieniano przez wszystkie przypadki. Kundera stawia tam tezę, że Europa po drugiej wojnie światowej nigdy ich oficjalnie została podzielona na dwie dychotomiczne części, a kraje takie jak Polska, Czechosłowacja i Węgry przez pomyłkę znalazły się w sferze oddziaływań Rosji, chociaż od zawsze były kulturową częścią świata zachodniego. Czeski filozof Ivan Sviták uznał, że esej Kundery zwrócił w większym stopniu uwagę światowej opinii publicznej na Czechosłowację niż wszystkie zabiegi środowisk emigracyjnych.
Kundera zaczął regularnie zabierać głos w europejskiej debacie: z Josifem Brodskim kłócił się o Fiodora Dostojewskiego, a z Václavem Havlem o ocenę czechosłowackich wydarzeń z 1968 roku. Po francuskim wydaniu, napisanej jeszcze po czesku, przyprawionej filozoficznymi rozważaniami historii tragicznego trójkąta Tomasza, Teresy i Sabiny – „Nieznośnej lekkości bytu” – znalazł się na ustach prawie całego świata czytelniczego. Później każdą kolejną książką udowadniał, że zasługuje on na miano literackiej gwiazdy.
Często się powtarzał, szczególnie w esejach, w których przedstawiał swoje poglądy na sztukę powieści. Jego książki są pełne popularnych postmodernistycznych teorii z krótkimi wstawkami o Franzu Kafce, Jaroslavie Haszku czy czechosłowackich tragediach z lat 1938 i 1968. W ten sposób popularyzował czeską kulturę i zdobywał rzeszę wiernych czytelników wszędzie poza… Czechosłowacją. W rodzinnym kraju długo nie był wydawany, ponieważ, pisząc po francusku, mówił, że nie zniósłby, gdyby ktoś inny tłumaczył jego książki na czeski, a sam nie potrafi znaleźć na to czasu.
Trudno uwierzyć, że w Czechach nadal nie można nigdzie znaleźć jego ostatniego dzieła „Spotkania”, a fenomenalna i ceniona na świecie „Nieznośna lekkość bytu” oficjalnie ukazała się dopiero przed kilkoma laty.
Kim jest Hrabal?
Bohumil Hrabal, w przeciwieństwie do Kundery, pozostał w prowadził grę z cenzurą. Jego książki ukazywały się w wielu wersjach w zależności od tego, czy było to wydanie oficjalne, czy samizdatowe – prowadziło to do czegoś w rodzaju literackiej schizofrenii. W przeciwieństwie do Kundery, nie zależało mu na tym, żeby włączyć się do światowej dyskusji. Hrabal był typowym przedstawicielem „małych” Czech. W tekście „Kim jestem?” pisał:
Nigdy, nawet we śnie, nie przyszła mi do głowy chęć zmieniania wydarzeń politycznych, których byłem świadkiem. Nigdy nie życzyłem sobie zmieniać ani języka, ani świata, gdy cytowałem Marksa, gdy cytowałem Rimbauda, gdy cytowałem Mallarmego, wtedy zawsze chciałem zmienić sam siebie, tego, którego miałem na wyciągnięcie ręki, siebie samego. Dlatego uważam się za świadka, a nie za wyrzut sumienia epoki, do tego nigdy nie czułem się powołany, ponieważ od dzieciństwa przepełniał mnie podziw wobec rzeczywistości, której nie stworzyłem, która istniała wcześniej niż ja – ten, który nie pragnął niczego więcej niż pokazać jej odbicie, bo tyle piękna miały dla mnie nawet najstraszniejsze wydarzenia.
Twórczość Bohumila Hrabala jest wyrazem stereotypowego spojrzenia na Czechów: mały naród w środku Europy, który nie jest podmiotem historii, poprzez którego nie realizuje się heglowski duch. To Czechy, które z dystansem obserwują świat z bezpiecznej odległości. Kraj piwa i sceptycyzmu, który Hrabal pokazuje w swoich powieściach jako najznakomitszy następca Jaroslava Haszka. „Żyję dokładnie tak, jak żyłem i jak bym żył, gdyby na Zamku rezydował pan gubernator dynastii habsburskiej. Mam tyle kłopotów, aby samego siebie ukształtować, tyle kłopotów z moimi bliźnimi, starcza mi czasu na jakąkolwiek zmianę wydarzeń politycznych” – wyznawał autor „Auteczka”.
Marek Bieńczyk, eseista i tłumacz Milana Kundery, opowiadał, że Kundera i Hrabal w latach dziewięćdziesiątych spotkali się w Pradze. Siedzieli w hospodzie, a Hrabal opowiadał Kunderze perypetie, które mu się przydarzyły. Przesiedzieli tak ze sobą kilka dni. Hrabal mówił ciągle te same historie, za każdym razem zmieniając jednak zakończenie.
[Łukasz Grzesiczak]
Tekst pod tytułem „Taki mały, taki duży” ukazał się w dwumiesięczniku Nowa Europa Wschodnia 4/2012.