– Ostrawa jest geograficznie blisko, ale na jej obszarze czuć spory dystans do Polski – uważa czeski bard Jaromír Nohavica.
Andrzej Drobik: Pochodzi pan z Ostrawy, która jest historyczną częścią Śląska Cieszyńskiego. Czuje pan, że coś łączy Ostrawę z Cieszynem?
Jaromír Nohavica: Po pierwsze, nie cała Ostrawa jest śląska, bo połowa niej jest przecież morawska. Do dziś istnieją obszary, w których jest to niezwykle widoczne. Na przykład stadion Banika Ostrava znajduje się w śląskiej części, a chłopaki, które w ogóle nie wiedzą, co to jest Śląsk, czym są Morawy, mówią, że Banik patrzy na Śląsk. Niektóre granice stają się dzisiaj sztuczne, szczególnie dla kogoś, kto nie wie, czym są te regiony. Ja tę granicę obserwuję na przykładzie swojego ojca. On pochodzi z Ostrawy, urodził się w 1927 roku, zresztą cała ta gałąź Nohaviców pochodzi właśnie stąd. Jego stosunek do Polski jest zupełnie inny od mojego, myślę, że dzięki temu, że ja przyjechałem do Cieszyna za swoją żoną, że tam zamieszkałem, zobaczyłem, jak to jest blisko i jacy my jesteśmy sobie bliscy. Wystarczyło parę lat i już czuję się częścią tego dużego czesko-polskiego społeczeństwa. Mój ojciec, który też jest intelektualistą, też muzykiem, czuje dystans do wszystkiego, co polskie. Właśnie przyszło mi do głowy, że ja mu puszczam polskie filmy, a on w ogóle nie rozumie języka polskiego. Przecież to tak blisko… Dwa miesiące temu, kiedy powiedziałem mu, że w Polsce akcent pada inaczej, że „dowi” i „dzenia” to nie są dwa słowa, że wypowiada się je razem, był zdziwiony. On słyszał cały czas dwa wyrazy. Ale wystarczyła ta jedna uwaga o akcencie i mój ojciec ma już do Polski bliżej, lepiej rozumie ten obcy dla siebie język. Chciałem powiedzieć, że Ostrawa jest geograficznie blisko, ale na jej obszarze czuć spory dystans do Polski. Mimo że historycznie rzeczywiście należy do Śląska Cieszyńskiego, ja dotarłem do Polski przez Czeski Cieszyn.
AD: Czy ta droga do Polski była łatwa?
Wychowałem się za komuny. Te granice naprawdę były straszne. Mówili: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się”, a my nie mogliśmy do Polski przyjechać. Dostęp do polskiej kultury miałem przez czasopisma i książki, ale to dopiero w Czeskim Cieszynie, bo one były tutaj w bibliotece. Jedyna poważna łączność była przez telewizję. To medium w tamtych czasach zrobiło bardzo dużo. My w Ostrawie oglądaliśmy polską telewizję, dzięki czemu wiedzieliśmy o Polsce więcej niż ludzie w Czechach.
AD: W Czechach?
Na przykład w Pradze. Praga chyba właściwie nie wie, że Polacy istnieją. No, może teraz jest już lepiej, ale wtedy faktycznie w głębi Czech było z tym kiepsko.
AD: Ta droga do Polski, która prowadziła właśnie przez Czeski Cieszyn, była przypadkowa?
Moja żona jest z Czeskiego Cieszyna, z czeskiej rodziny muzycznej – matka była nauczycielką muzyki, ojciec pracował w polskim teatrze. Ona studiowała w Ostrawie, gdzie się poznaliśmy. Tak się złożyło, że w Ostrawie nie było dla mnie miejsca, więc przeniosłem się za nią do Czeskiego Cieszyna, gdzie zacząłem pracę w bibliotece.
AD: Wy, Czesi, mówicie „śląska Ostrawa”. Jak to jest – czujecie się Ślązakami? Jesteśmy teraz na Śląsku (rozmowa ma miejsce w Zabrzu – przyp. Novinka.pl) i ja się czuję trochę nie u siebie.
Jak człowiek przyjeżdża do Wrocławia, to też jest na Śląsku. Dokładnie o tym myślałem, kiedy jechałem tutaj samochodem, bo zastanawiałem się, o czym będziemy rozmawiać… Z historycznego punktu widzenia czułbym się Ślązakiem. Mogę powiedzieć, że odczuwam moją przynależność na kilku poziomach: jestem Nohavicą, ostrawianinem, cieszynianinem, Ślązakiem, Czechem, Europejczykiem. Poważnego skupienia, takiego ograniczającego, poczucia, że jestem częścią jakiegoś „getta”, nie widzę. Mówię o getcie w cudzysłowie, jako o miejscu, które uznajemy za jedyne na świecie i które trzeba chronić. Wiem, że jestem Czechem, człowiekiem, który mówi głównie po czesku, ale przecież teraz mówię po polsku. Czuję więź z ludźmi, którzy mieszkali w tym kraju przede mną, są moimi przodkami. Czuję, że wywodzę się z tego wszystkiego, co oni osiągnęli. Śląsk jest takim geograficznym ograniczeniem. Nie wiem, być może będę w tej książce rarytasem, pewnie w większości jej bohaterami będą ludzie, którzy Śląsk Cieszyński noszą na flagach… Ja ten Śląsk czuję inaczej. Dla mnie Śląsk jest ważny, bo to miejsce, w którym spotykają się Polacy i Czesi – to jest dla mnie najważniejsze. To miejsce, gdzie te rozterki i agresje są łagodzone. Śląsk Cieszyński to taka śluza, komora przejściowa.
AD: Bufor?
Raczej miejsce przejścia. Tam się spotykamy.
Tekst pochodzi z książki „Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim” pod redakcją Andrzeja Drobika. W całości ukazał się pod tytułem „Ostrawa, granice i tajemnice pieśni”, a z Jaromírem Nohavicą rozmawiali Andrzej Drobik i Dawid Legierski. Książka Drobika to zbiór 20 rozmów, którym tematem jest Śląsk Cieszyński. Znajdziemy w niej także wywiady, które zapewne zainteresują każdego wielbiciela czeskiej kultury. O skomplikowanych relacjach polsko-czeskich na Śląsku Cieszyńskim opowiadają m.in. popularny czeski bard Jaromír Nohavica, Jolanta Dygoś, dyrektorka Przeglądu Filmowego Kino Na Granicy, poetka i tłumaczka czeskiej literatury Renata Putzlacher oraz Józef Szymeczek, polski historyk i działacz społeczny na Zaolziu.