Fashion Crossroad – moda w zasięgu ręki i na każdą kieszeń

Wśród wystawców Fashion Crossroad są również twórcy rękodzieła| fot. Anna Musioł

„Czesi nie bardzo wiedzą, dokąd mają pójść, aby dobrze się ubrać. Ograniczają się do ofert proponowanych przez centra handlowe, czyli do form bardziej tendencyjnych. Z drugiej strony, boją się kupować rzeczy przez Internet, bo nie mogą ich dotknąć, przymierzyć. Wiąże się to z ryzykiem. Naprzeciw temu wychodzą właśnie takie akcje, jak nasza”. Z organizatorką czwartego Fashion Crossroad, które odbyło się w grudniu ubiegłego roku w Ostrawie, rozmawia Anna Musioł.

Anna Musioł: Po raz który organizujesz Fashion Crossroad? Były już letnie edycje pokazów, prawda?

Jitřenka Navratilová: Tak, po raz pierwszy w maju 2011, po raz drugi w maju tego roku. Dziś to już czwarta odsłona Fashion.

Co sądzisz o tegorocznej frekwencji? 

Myślę, że tego typu akcja zasługuje na to, aby mieć więcej zwolenników, a przede wszystkim „kupujących”. Muszę przyznać, że w tym roku frekwencja wygląda niespecjalnie. Myśleliśmy, że ludzi będzie coraz więcej, jednak niestety, dzieje się odwrotnie. To przede wszystkim dlatego, że w przeciągu minionego roku tego typu akcji powstało sporo. Fashion Crossroad musi konkurować z podobnymi imprezami w Pradze i na Słowacji.

Skąd pomysł, aby zorganizować tego typu przedsięwzięcie? Co sądzisz o tym, jak ubierają się Czesi?  Panuje powszechne przekonanie, że nie bardzo im to „wychodzi”.

Często na podobne akcje jeździłam do Pragi i do Brna. Po powrocie do Ostrawy pomyśleliśmy ze znajomymi, dlaczego właściwie Ostrawa nie ma takiej imprezy. Zdecydowaliśmy, że spróbujemy. Jeśli chodzi o kwestię ubierania się Czechów, to na szczęście wokół siebie mam samych kreatywnych ludzi, którzy potrafią być także kreatywni w kwestiach ubioru. Poza tymi wyjątkami, wydaje mi się, że nie wygląda to u Czechów zbyt dobrze.

Według Ciebie nie jest to tylko stereotyp?

Nie. To głównie kwestia tego, że Czesi nie bardzo wiedzą, dokąd mają pójść, aby dobrze się ubrać. Ograniczają się do ofert proponowanych przez centra handlowe, czyli do form bardziej tendencyjnych. Z drugiej strony, boją się kupować rzeczy przez Internet, bo nie mogą ich dotknąć, przymierzyć. Wiąże się to z ryzykiem. Naprzeciw temu wychodzą właśnie takie akcje, jak nasza. Tutaj każdy ma okazję zobaczyć rzeczy, które większość z twórców sprzedaje tylko przez Internet. Można przymierzyć, umówić się na przykład na uszycie ubrania na miarę, czy w innych kombinacjach kolorystycznych.

Trudno było ściągnąć tutaj wystawców? Jak to wygląda dokładnie, czy designerzy sami zgłaszają się z chęcią zaprezentowania swoich rzeczy, czy to raczej wy zapraszacie konkretne osoby?

Pół na pół. Mamy na przykład sztandarowych twórców, którzy ciągle chętnie do nas wracają, ale szukamy wciąż nowych. Zauważyliśmy, że „nowe twarze” mają znacznie większą sprzedaż. W tym roku zgłosiło się 52 wystawców.

Co w tym roku jest nowego, czego na przykład nie było na wcześniejszych edycjach?

W tym roku mamy na przykład mini kino, gdzie wyświetlane są filmy o modzie. Staramy się ciągle urozmaicać same pokazy mody, modelami są studenci szkoły muzycznej. Nie wstydzą się. Widać to podczas pokazów w tym, jak się poruszają. Pojawiają się elementu tańca, baletu, śpiewu. Mamy też małą scenę teatralną, gdzie odbywają się przedstawienia i po raz pierwszy jest herbaciarnia.

Wracając jeszcze do kwestii związanej z frekwencją. Może ludzie myślą, że te oryginalne i piękne rzeczy, które produkują obecni tutaj twórcy, są drogie?

Właśnie w tym problem, a nie jest to prawdą. Można tu kupić naprawdę piękny prezent już do 100 koron ( ok. 16 PLN – przyp. AM). Również staramy się być kreatywni i w tym roku kilku twórców prowadziło warsztaty. Za symboliczną opłatą 40-50 koron ( ok. 6-8 PLN-przyp. AM) można było zrobić sobie samemu na przykład kolczyki, broszkę i je zatrzymać, czy dać komuś w prezencie. Oczywiście są też rzeczy, które sięgają ceny kilku tysięcy koron, ale myślę, że cena jest adekwatna do produktu. Jeśli chcemy kupić sobie dobry płaszcz zimowy, to w „sieciówkach”  musimy liczyć się z tym, że wydamy na niego 2000 koron. Fajne jest też  to – podam swój przykład –  że po prostu „wyrosłam” z jakiegoś ubrania i po dwóch latach skontaktowałam się z designerką, która mi tę rzecz szyła. Bez jakiejkolwiek opłaty, poszerzyła mi ubranie. Wniosek  z tego taki, że ci twórcy są przy procesie powstawania ubrania od początku, do końca. Przez projekt, krojenie, szycie. Są związani z tym, co robią, bo produkują rzeczy w seriach limitowanych. Twórca pamięta o rzeczy, którą sprawił radość dwa lata wcześniej. To jest po prostu bezcenne.

Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za kolejną edycję Fashion Crossroad.

Strona Fashion Crossroad

 

Dodaj komentarz

Podaj swoje imię

Twoje imię jest wymagane

Podaj prawidłowy adres email

Adres email jest wymagany

Wpisz swoją wiadomość

Novinka.pl © 2024 Wszystkie prawa zastrzeżone

Designed by WPSHOWER

Powered by WordPress