Filmowy „Gottland” to zbiór pięciu etiud filmowych nakręconych przez studentów praskiej szkoły filmowej FAMU. Następujące po sobie chronologicznie epizody od powstania fabryki Tomasza Baťy po samospalenie Zdeňka Adamca sprzed kilkunastu laty, tworzą obraz powojennej historii Czechosłowacji i Czech. Film powstał w oparciu o reportaże Mariusza Szczygła z jego książki „Gottland”, która zarówno w Polsce, jak i w Czechach do dziś cieszy się ogromną popularnością. Filmowy „Gottland” jednak bardzo różni się od książkowego oryginału. Kto oczekuje samego tylko przeniesienia reportaży z książki na ekran, będzie zawiedziony.
Mariusz Szczygieł zdecydował się nie wtrącać w pracę reżyserów. Dał im wolną rękę – nie ingerował ani w scenariusz filmu, ani w jego realizację. I jak sam przyznaje, wyszedł z tego zupełnie inny „Gottland”. Młodzi Czesi sami zadecydowali, o czym i jak chcą mówić. I dobrze, bo udało im się stworzyć coś nowego i inspirującego.
Młodym Czechom brakuje kogoś, kogo mogliby naśladować
Twórcy filmu prezentują świeże spojrzenie na historię swojego kraju. Książkę Szczygła traktują tylko jako inspirację. Wykorzystują opisane w niej postaci i wydarzenia, ale inaczej je interpretują i dochodzą do innych wniosków. Opowieściom nadają nowy sens, uaktualniają je. Ich odwołania do współczesności, a także stawianie pytań o przyszłość, widać świetnie na przykładzie etiudy o pomniku Stalina w Pradze, który Czesi sami wyburzyli 7 lat po jego wzniesieniu. Twórcy postanowili skupić swoją uwagę na przestrzeni, która po nim pozostała i problemach, związanych z jej zagospodarowaniem. Na miejsce, kojarzone z osobą znienawidzonego przez Czechów, komunistycznego wodza, nikt nie ma pomysłu. Postawiony w 1998 roku bilbord z Václavem Klausem (byłym prezydentem Czech, a wówczas kandydatem do parlamentu z ramienia czeskiej partii politycznych ODS) nie utrzymał się przez silnie wiejący wiatr, a plan wzniesienia pomniku Michaela Jacksona, zaproponowany przez jedną z jego fanek, upadł. Zdaniem autorki pomysłu, wypowiadającej się w filmie, młodym Czechom brakuje kogoś, kogo mogliby naśladować. Stąd pomysł upamiętnienia legendarnego artysty właśnie w tym miejscu, kojarzonego do tej pory z antybohaterem. Koncepcja nie spotkała się jednak z poparciem mieszkańców. Póki co na wzgórzu Letná stoi metronom, a pustą przestrzeń upodobali sobie deskorolkarze.
Czytaj także relację Ewy Ciszewskiej z praskiej prelekcji „Gottlandu”
To nie Czech postawił lustro, w którym Czesi mogą się przyjrzeć
Największe wrażenie w filmie robią zastosowane formy typowe dla filmu dokumentalnego. W etiudach jest obecny i film rysunkowy, jako tło dla opowiedzenia historii pisarza Eduarda Kirchbergera (tworzącego pod pseudonimem Karel Fabián), i inscenizacja rozmowy z aktorką Lídą Baarovą w wykonaniu aktorów. Tekst Szczygła i wypowiedzi bohaterów przedstawionych wydarzeń ilustrują obrazy pełne przenośni, symboli i nawiązań. W pierwszej opowieści świetnym zabiegiem była konstrukcja obrazu jako taśmy produkcyjnej, która staje się metaforą upływającego czasu i szybkiego tempa, jakiego nabrały czasy, w których żyjemy.
Czesi nakręcili swój „Gottland” we współpracy ze Słowakami i Polakami, ale to właśnie polskie spojrzenie na jedne z najważniejszych momentów i postaci czeskiej (czesko-słowackiej) najnowszej historii stało się inspiracją do powstania tego filmu. Niedługo po swojej publikacji, bo w styczniu 2007 roku, książka Mariusza Szczygła znalazła się w Czechach wśród trzech najlepiej sprzedających się tytułów literatury pięknej i sprowokowała Czechów do dyskusji na temat perspektywy patrzenia na losy swojego narodu. Niektórzy gratulowali pisarzowi obiektywizmu i podjętej próby zrozumienia motywacji opisywanych bohaterów, inni zwracali uwagę na zaskakującą odkrywczość dzieła. Przede wszystkim jednak większość była zgodna co do jednego – to nie Czech postawił lustro, w którym Czesi mogą się przyjrzeć.
Diagnoza stanu współczesnego czeskiego społeczeństwa
Ten film – w moim odczuciu – jest Czechom bardzo potrzebny właśnie dziś. Może nawet bardziej niż książka Szczygła siedem lat temu. Zwłaszcza dwie ostatnie etiudy, o pomniku Stalina i samospaleniu czeskiego licealisty zasługują na szczególną uwagę. Zawierają bowiem diagnozę stanu współczesnego czeskiego społeczeństwa w dzisiejszym konsumpcyjnym i pozbawionym wartości świecie. Zmuszają do zastanowienia się nad tym, co będzie dalej. Twórcy „Gottlandu” wracają do przeszłości, patrząc jednocześnie w przyszłość. To nadaje filmowi zupełnie inny, głębszy i uniwersalny wymiar.
„Gottland” to oczywiście obowiązkowa pozycja na liście Czechofilów, ale film polecam wszystkim zainteresowanym refleksją nad losami i kondycją europejskiego społeczeństwa na czeskim przykładzie.
[Olga Bogdan]