Pierwsze polskie przekłady dzieł Hrabala pojawiły się w Polsce w latach 60-tych w obiegu oficjalnym. Gdy autor „Pociągów pod specjalnym nadzorem” znalazł się w rodzimej Czechosłowacji na „czerwonym indeksie” (po stłumieniu Praskiej Wiosny przez wojska Układu Warszawskiego), PRL-owska cenzura wciąż łaskawie „puszczała” kolejne tłumaczenia jego tekstów.
Oczywiście takie perełki jak np. „Zbyt głośna samotność” (w przekładzie Piotra Godlewskiego) mogły pojawić się później jedynie w obiegu niezależnym. Tym niemniej zadziwiający jest fakt, że przeciętny polski czytelnik przez cały niemal okres panowania „czerwonego nadzoru”, miał względnie szerszy dostęp do twórczości Hrabala, niż Czesi i Słowacy. Po solidarnościowym i „aksamitnym” przełomie sytuacja ta oczywiście zmieniła się radykalnie: nasi sąsiedzi zaczęli wydawać krytyczną edycję dzieł zebranych Hrabala (łącznie wydrukowano 19 tomów), a literaturoznawcy podjęli się trudu naukowego opracowania dorobku jednego z najbardziej znanych czeskich pisarzy XX w. W Polsce natomiast dzieła autora „Jarmilki” przeżywały (i przeżywają nadal) swoją drugą młodość, odkrywane przez kolejne pokolenia czytelników. „Świat Literacki” wznowił hrabalowski kanon w „kieszonkowej” edycji dzieł wybranych, a najważniejsze i najsilniejsze wydawnictwa poczytały sobie za punkt honoru posiadać w ofercie co najmniej jedną pozycję tego pisarza. Do firmy z Izabelina dołączył zatem Czytelnik, Znak, Państwowy Instytut Wydawniczy, Wydawnictwo Literackie i wydawnictwo Czarne Andrzeja Stasiuka, który od lat intensywnie propaguje, jakby powiedział Hrabal, kulturę „Ostmodern” (nota bene: czeska literatura, zaraz po rosyjskiej, należy do jednych z najlepiej wypromowanych „produktów” w Polsce i w Europie). Autor „Wesel w domu” ma zatem w naszym kraju krąg wiernych czytelników, jego książki sprzedają się wciąż znakomicie, nazwisko jest rozpoznawalne i „wpływowe” (jakkolwiek przesadnie by to nie brzmiało), także w „wewnętrznym obiegu” polskiej literatury (tu wskazać by można na świadome gry z Hrabalowską estetyką w prozie Huellego i Pilcha). Przykłady popularności można by mnożyć, a sam problem recepcji Hrabala w Polsce zasługiwałby na osobne omówienie.
W tym roku minęło dokładnie 50 lat od wydania „Lekcji tańca dla starszych i zaawansowanych” w przekładzie Andrzeja Czcibora-Piotrowskiego, pierwszej książki autora „Auteczka” dostępnej w Polsce. W ciągu tego półwiecza, choć brzmi to nieco niewiarygodnie, polscy bohemiści nie pokusili się o opracowanie pełnowymiarowej monografii Hrabala lub przetłumaczenie którejś z istniejących prac czeskich lub zachodnich. O ile zaniedbania te do roku 89’ można by tłumaczyć względami cenzuralnymi, o tyle w ciągu ostatnich 17 lat bez wątpienia nikt już nad katedrami filologii słowiańskiej nie sprawował politycznej opieki. Dlatego tak trudno zrozumieć opieszałość profesjonalistów w tej sprawie. Co prawda na polskim rynku pojawiła się biografia Moniki Zgustovej (autoryzowana przez Hrabala) oraz esej biograficzny Aleksandra Kaczorowskiego, ale, z całym szacunkiem dla autorów tych prac, nie były one w stanie wypełnić literaturoznawczej pustki ze względu na swój dziennikarski i popularyzatorski charakter. Lista grzechów Zgustovej jest zresztą nieco dłuższa: biografia ta, co tu dużo mówić, jest kuriozalną pomyłką stylistyczną i narracyjną, nie dostarcza żadnej satysfakcji poznawczej (właściwie w tym względzie cenne są jedynie fotografie), a w warstwie merytorycznej zawiera szereg przekłamań, pod którymi z radością podpisał się (kto wie, czy nie z ironicznym uśmiechem na ustach) mitopoeta: Bohumil Hrabal.
Dopiero jesienią tego roku prof. Jacek Baluch, slawista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, opublikował (w krakowskim wydawnictwie Scriptum) pierwszą monografię poświęconą problematyce twórczości czeskiego pisarza. Nie sądzę, by książka ta zrobiła oszałamiającą karierę wśród hrabalofilów (choć kilka miesięcy po tym, jak zobaczyłem ją na półce w „Zielonej Sowie”, w krakowskich księgarniach nie była już dostępna, a ja zmuszony byłem zamówić ją bezpośrednio z magazynu wydawnictwa): praca ta reprezentuje bowiem ginący gatunek monografii spod znaku szkoły strukturalistycznej, posiada wyrazisty aparat metodologiczny, jasno zarysowany problem interpretacyjny, jest znakomitym przykładem erudycyjnej „Kunst der Interpretation” (sztuki interpretacji). I choć prof. Baluch oszczędnie posługuje się „branżowym”, filologicznym żargonem, to horyzont intelektualny jaki zakreśla ta praca tak dalece wykracza poza stereotypowe etykietki „wesołego piwosza”, jakie funkcjonują w publicznej recepcji Hrabala w Polsce, że trudno się spodziewać, aby stała się ona przedmiotem masowego zachwytu (czego z całego serca oczywiście życzyłbym jej Autorowi). Tym bardziej należy wierzyć, że ów projekt zainauguruje serię kolejnych, odważnych prac polskich bohemistów, że coś wreszcie w tym zastygłym schemacie recepcyjnym Hrabala ulegnie zmianie, radykalnemu przewartościowaniu. Twórczość ta z pewnością na to zasługuje, a książka Jacka Balucha jest pierwszym krokiem w tym kierunku.
Kainowe znamię
Trzon pracy Jacka Balucha stanowi analiza grupy tekstów Hrabala posiadających, jak stara się tego dowieść autor pracy, wspólną genezę i niektóre motywy. Punktem wyjścia są „Pociągi pod specjalnym nadzorem” (wraz z filmem Jirziego Menzla, do którego scenariusz napisał Hrabal), kolejne ogniwa to „Kain. Opowiadanie egzystencjalne” i „Legenda o Kainie” (tekst niepublikowany jak dotąd w polskim przekładzie). W szeregu tym najbardziej zaskakiwać może obecność „Pociągów…”. Scena, która czyni prawomocnym takie zestawienie, to moment konfrontacji Miloša z nazistowskim dowódcą. Zarówno w noweli, jak i w filmowej adaptacji, SS-man (ze szramą na twarzy) pozwala narratorowi „Pociągów…” swobodnie się oddalić, gdy widzi blizny na rękach Pipki (ślady po nieudanej próbie samobójczej). W noweli pojawia się dodatkowo krótka retrospekcja: Miloš przypomina sobie sytuację, w której podjął decyzję o samobójstwie. Jest to także pierwsza scena opowiadania „Kain”, w którym główny bohater kupuje na „chybił-trafił” bilet do Bystrzycy koło Beneszowa. Zresztą analogii między oboma tekstami jest znacznie więcej. Tu warto jedynie dodać, że intrygujący splot wątków dopełnia zagadkowe zakończenie fabuły „Pociągów…”, w którym raz jeszcze powraca we wspomnieniu Miloša próba samobójcza. Pytanie: jaki jest związek tej nieudanej próby, blizn i zaskakującej decyzji nazistowskiego oficera? A dalej: jak wyjaśnić splot „Pociągów…” i opowiadania „Kain”? Czy związek ten jest funkcjonalny, a więc istotny dla interpretacji owego utworu, a może: obu utworów lub jedynie motywu samobójstwa?
Szczegółowej i precyzyjnej odpowiedzi udziela na te pytania Jacek Baluch prezentując autorską propozycję interpretacji „Pociągów…”, „Kaina” i „Legendy…”. Po drodze starannie relacjonuje opinie czeskich krytyków i badaczy, swoje rozmowy z reżyserem filmowej wersji noweli (a także z samym Hrabalem!), konfrontuje różne możliwości odczytań i odmienne perspektywy badawcze (np. literaturoznawczą i biblistyczną). W dygresjach i przypisach dodatkowo pozostawia do dyspozycji czytelnika cały szereg pomocniczych, kontekstowych „ciekawostek” na temat czeskiej historii, kultury, języka, a także na temat recepcji Hrabala w Polsce. Dlatego w największym skrócie i ze świadomością, że dokonuję upraszczającej selekcji, mogę tutaj jedynie zasygnalizować punkty węzłowe opowieści, która wyłania się z poszukiwań interpretacyjnych Jacka Balucha.
Autor pracy „Kain według Hrabala” zauważa, że tylko palimpsestowy układ tych tekstów może cokolwiek rozjaśnić w zarysowanej powyżej układance problemów. Palimpsest – kategoria, która swoją karierę zawdzięcza książce francuskiego teoretyka literatury, Gerarda Genette’a – pierwotnie oznaczał specyficzny rodzaj tekstu, który powstał w wyniku „nadpisania” go nad tekstem innym, starszym. Procedura „nadpisywania”, szeroko praktykowana w piśmiennictwie europejskim przed epokowym wynalazkiem Gutenberga, pozwalała oszczędnie wydatkować drogie materiały papiernicze (jak np. pergamin). Tekst, który z różnych powodów uważano już za nieaktualny lub niepotrzebny, był „ścierany” z rękopisu, a sam materiał, dzięki temu sprytnemu recyklingowi, mógł służyć ponownie za narzędzie pracy skryby. Kategoria palimpsestu okazała się być pomocna nie tylko dla tekstologów, archeologów i historyków sztuki (którzy mają często do czynienia z palimpsestowymi freskami, mozaikami etc.), ale także dla literaturoznawców, którzy w ten sposób starają się opisać złożone relacje wewnętrzne i zewnętrzne pomiędzy znaczeniami (motywami, symbolami etc.) różnych tekstów kultury. Inną kategorią używaną na określenie tego typu relacji jest intertekstualność (aczkolwiek jej używa się częściej w odniesieniu do związku zewnętrznego, np. między „Iliadą” a „Eneidą”, a nie między różnymi „wersjami” „Iliady”, jeśli tylko takowe by istniały).
Wracając do problemu „Pociągów…” i „Kaina”: Baluch zauważa, że Hrabal skompilował fabułę noweli z motywów, które wcześniej wykorzystał w dwóch innych opowiadaniach. Chronologicznie powstały one wcześniej, ale jako fakt literacki pojawiły się później niż Pociągi (do lat 60-tych Hrabal, jak wiemy, pisał „do szuflady”). Innymi słowy: tekst „Pociągów…” został nadpisany nad tekstem „Kaina”, jest przykładem hrabalowskiego palimpsestu. Takie zestawienie pozwala Baluchowi uwypuklić kontekst filozofii egzystencjalnej, w horyzoncie której umieścił Hrabal reinterpretację biblijnego mitu i która pozwala inaczej rozumieć sens decyzji Miloša, a także jego końcowy monolog. Decyzja bohatera opowiadania „Kain” jest przykładem rozważanego przez egzystencjalistów „czynu nieumotywowanego”: narrator decyduje się na śmierć samobójczą, choć nie ma ku temu żadnych powodów (sam przyznaje to w rozmowie z doktorem Gallem). Jego czyn ma być niejako manifestacją absolutnej wolności jednostki, czystym, niezapośredniczonym aktem woli. Powody decyzji Miloša w „Pociągach…” są natomiast jasno określone: to przede wszystkim niepowodzenia erotyczne spowodowane przez eiaculatio praecox skłaniają go do targnięcia się na własne życie. Bohater Kaina i Miloš giną w podobny sposób, ale zupełnie inaczej własną śmierć waloryzują:
(…) W „Kainie” (…) próba samobójcza ma swój sens i wartość wolnego czynu, śmierć na końcu utworu jest całkiem przypadkowa, bezsensowna i absurdalna, nie chciana i budząca sprzeciw; w „Pociągach…” inaczej, śmierć Miłosza jest spełnieniem – będąc mężczyzną może już umrzeć, natomiast próba samobójcza wynika z poczucia klęski. Śmierć samobójcza ma w „Kainie” znak plus, w „Pociągach…” minus, śmierć na końcu utworu: przeciwnie: w „Kainie” znak minus, w „Pociągach” plus. [s.26]
Teksty te zatem, jak dowodzi Baluch, wzajemnie się oświetlają i pozwalają zrozumieć szereg zagadkowych wątków, jak np. blizna Miloša, która w tej perspektywie jest „kainowym” znamieniem, a szrama na twarzy kapitana symbolem Bestii (znanym z Apokalipsy św. Jana, por. Ap 13, 12-14). Bestia rozpoznaje w Kainie „swojego”: tego, który się zbuntował (w hrabalowskiej interpretacji mitu bratobójstwo jest zastąpione przez samobójstwo), nazywa go przyjacielem („Kammarad!”) i pozwala odejść. Pismo powiada bowiem, „że dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił nikt, kto go spotka”. [Rdz Takie wyjaśnienie, gdybyśmy wzięli pod uwagę każdy tekst z osobna, nie mogłoby zostać dostatecznie uprawomocnione. Np. w samym opowiadaniu Kain, scena, w której niemiecki żołnierz pozwala odejść bohaterowi może zostać potraktowana jako odwołanie do Biblii dopiero przy porównaniu z sceną „lustrzaną” z trzeciego tekstu, który tworzy ten skomplikowany labirynt, tj. z „Legendą o Kainie”.
Dzieło w toku
Oczywiście takie rozrysowanie owych ścieżek tekstowego labiryntu Hrabala jest wstępem do kolejnych pytań: o funkcje zakończenia „Pociągów…”, o pozostałe konotacje kainowej blizny itd. Jacek Baluch rozważa owe relacje także w kontekście filmu Menzla, który pozwala mu uwypuklić jeszcze inny horyzont interpretacyjny „Pociągów…”. Utwór ten można bowiem potraktować również jako realizację wzorca powieści inicjacyjnej, wszak problem wtajemniczenia rozgrywa się tu na wielu różnych poziomach: erotycznym (najbardziej jaskrawo zarysowany w filmie), zawodowym (Miłosz jest elewem: adeptem uczącym się nowego zawodu), kulturowym (tylko prawdziwi mężczyźni mogą „bawić się” w wojnę) itd. Poczynione na potrzeby tych analiz spostrzeżenia wkraczają także w obszar szerszych pytań o poetykę hrabalowskiej narracji: zagadnienia stylu, kompozycji, gatunków etc. Co więcej: prof. Baluch wychodzi w dalszej części rozprawy poza podstawowy korpus interesujących go tekstów (tj. poza „Pociągi…”, „Kaina” itd.). Wskazuje na egzystencjalistyczne konotacje „Zbyt głośnej samotności” i jej palimpsestowy, kolażowy charakter. Tutaj materia jest jeszcze bardziej skomplikowana. Tak naprawdę nie wiadomo bowiem, co jest przedmiotem rozmowy, gdy wywoływany jest tytuł tej najwybitniejszej powieści Hrabala: ilość wersji, które funkcjonowały swego czasu jako oryginały (3 wersje podstawowe oraz „Kluby Poezji”, czyli dziwaczny kolaż „Czułego barbarzyńcy” i „Zbyt głośnej samotności…”, stworzony na potrzeby oficjalnego obiegu przez samego Hrabala), a także wewnętrzna niekoherencja w obrębie tego palimpsestu (tzn. dwa, sprzeczne zakończenia: z „rzeczywistym” i „pozornym” samobójstwem głównego bohatera), sprawiają, że mamy właściwie do czynienia z „dziełem w toku” i to szczególnego rodzaju: nawet śmierć autora nie rozstrzyga tutaj bowiem o definitywnym końcu tego łańcucha. Edytorzy mogą jedynie bezradnie rozkładać ręce: podstawowej wersji tekstu nie ma i nie będzie.
Czym zatem dysponujemy? Siecią powiązań między ogniwami, które nieustannie i wciąż na nowo wzajemnie się oświetlają – odpowiada Jacek Baluch. O ile jednak w przypadku „Pociągów…” i „Kaina” owo „oświetlanie” dopełnia się w międzytekstowej przestrzeni dzięki brawurowej interpretacji autora omawianej rozprawy, o tyle w przypadku „Zbyt głośnej samotności” czytelnik otrzymuje do rąk własnych jedynie „protokół rozbieżności”. Profesor Baluch w tym miejscu wyraźnie powstrzymuje się od ferowania jednoznacznych rozstrzygnięć, stawia znaki zapytania i pozostawia puste miejsce na odpowiedź. (Nota bene: w tym fragmencie rozprawy redaktor techniczny wydawnictwa „Scriptum”, co przyznaję ze smutkiem, pozostawił największą ilość błędów korektorskich). Nie pozostaje zatem nic innego jak wyrazić raz jeszcze głęboką nadzieję, że praca Jacka Balucha także jest przykładem „dzieła w toku”: projektu, który będzie kontynuowany i, na co liczę najbardziej, który znajdzie swoich naśladowców w środowisku polskich bohemistów.
[Arkadiusz Wierzba]
Tekst pierwotnie opublikowany w 2006 r. w autorskim serwisie fanowskim poświęconym Bohumilowi Hrabalowi.
Arkadiusz Wierzba (1985) – absolwent polonistyki UJ, studiował również filozofię (PAT) i informatykę (UEK), krytyk, tłumacz języka czeskiego i słowackiego, ghostwriter, webmaster, autor opublikowanej pracy dyplomowej o R. Wojaczku (Dwugłos w sprawie tradycji, „WIELOGŁOS” nr 1/2007) oraz licznych szkiców, recenzji i not krytycznych, m.in. dla „Rity Baum”, „Dekady Literackiej”, miesięcznika „Znak”, niedoczytania.pl, „Rozdzielczości Chleba”. Interesuje się czeską kulturą, polską poezją, mezaliansem literatury i nowych mediów, rynkiem książki elektronicznej i filozofią nauki. Przełożył powieść Szaman Egona Bondy’ego (Ha!art, Kraków 2012). Współpracuje z Korporacją Ha!art jako tłumacz, redaktor i autor cyklu digital.praha. Urodzony w Prudniku, większość świadomego życia spędził w Krakowie. Obecnie mieszka z żoną w Pradze.