Dziś mija 45. rocznica inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. W sierpniu 1968 roku włoski intelektualista i pisarz Umberto Eco przebywał w Pradze i był świadkiem tragicznych wydarzeń. Swoje spostrzeżenia spisał w artykule, który ukazał się we włoskim tygodniku „Espresso”.
Jest sierpień 1968 rok, a Umberto Eco największe pisarskie sukcesy ma jeszcze przed sobą. Za 12 lat ukaże się pierwsze wydanie „Imienia róży”, książki, która przyniesie mu międzynarodowy rozgłos, pieniądze i uwielbienie czytelników. Niektórzy literaccy krytycy będą zresztą lansować tezę, że jego najsłynniejsza książka została zainspirowana wydarzeniami w Czechosłowacji, którą najechały czołgi, by zdławić rewolucję.
Umberto Eco w Pradze był przejazdem. Z żoną i dwójką przyjaciół. Celem ich podróży była Warszawa, gdzie młody uczony wybierał się na konferencję naukową poświęconą semiotyce. W czechosłowackiej stolicy spędził pięć dni (od 19-23 sierpnia), ale – jak sam pisze – „zobaczył wszystko, co trzeba, żeby zrozumieć styl tego narodu i teatralną absurdalność tego momentu historii”.
Włoch nie spodziewa się inwazji. Zwiedza Czechy. Zatrzymuje się Marienbadzie i Karlowych Warach. W Pradze ciężko o hotel, trwa kongres geologów z całego świata. Nocleg znajduje na przedmieściach stolicy, w Libni. „Kiedy obudziliśmy się w środę 21 sierpnia, zobaczyliśmy kolumnę czołgów. W kuchni były dwa radia — jedno odbierało program państwowy, drugie — podziemny. Był też telewizor. Widzieliśmy grupę dziennikarzy, która zamknęła się w studiu, a Rosjanie — jak się później dowiedziałem — nie mogli się dostać do środka. Tak więc telewizja nadawała mniej więcej aż do południa, a na ekranie pojawiali się jeden po drugim dziennikarze w koszulach z podwiniętymi rękawami, którzy czytali proklamacje po rosyjsku, niemiecku i angielsku” – pisze autor „Imienia róży”.
Jeszcze 20 sierpnia włoski intelektualista był świadkiem wiecu, który miał miejsce w Pradze. W swoim tekście zanotował: „Natychmiast przyszło mi do głowy skojarzenie z dobrym wojakiem Szwejkiem Jarosława Haszka — żołnierzem, który przed militarystycznie nastawionymi oficerami udaje głupka i w ten sposób wykazuje ich własną głupotę. O tym, że Szwejk jest symbolem Czechów, przekonałem się nazajutrz. Lecz już tego dnia jednego byłem pewien — to wcielenie Szwejka jest socjalistą, ten Szwejk jest dumny z tego, jak udało mu się zrealizować socjalizm we własnym kraju”.
Praska wiosna obfitowała w atmosferę święta, które nagle zdławiły czołgi. Radzieccy żołnierze, z którymi rozmawiają mieszkańcy Pragi nie do końca wiedzą po co przyjechali nad Wełtawę. Czesi słyszą, że ponoć w Pradze miał miejsca faszystowski zamach stanu. Za to inni żołnierze są przekonani, że przyjechali na pomoc Czechosłowacji zaatakowanej przez Republikę Federalną Niemiec. Na rozmowach się nie kończy. Umberto Eco pisze o chaosie, który powodują obrócone drogowskazy. Czesi zaczynają zachowywać się agresywnie: „wypisują na czołgu SSSR, pogrubiają dwa pierwsze S” i wysyłają żołnierzy do domu.
Ci nie pozostają obojętni. „Około pierwszej słychać kilkanaście wybuchów, potem serie z karabinu maszynowego. Dowiemy się później, że jeden z czołgów, przejeżdżając wąskim zaułkiem, wypalił w sznur samochodów. Strzelający czołg zaś nie pozostawia świata w nienaruszonym stanie — samochody wybuchają, czołg staje w płomieniach, ludzie wpadają w panikę, strzelają na oślep. Później, mniej więcej co pół godziny, będziemy słyszeli pojedyncze serie z karabinów. Grupa studentów niesie zakrwawioną flagę” – notuje włoski pisarz.
Umberto Eco daje ponieść się magi chwili. „Nie wiem, gdzie jest teraz Dubczek, ale wiem, że nigdy jeszcze żaden naród nie był tak bardzo oddany swojemu przywódcy, i to tak jednomyślnie, bez wyjątków” – pisze. A potem w bezpiecznym wiedeńskim hotelu (gdzie wreszcie dotarł dzięki cudem zdobytej benzynie) napisze: „550 tysięcy żołnierzy z pięciu krajów zostało wysłanych do stolicy Czechosłowacji, by odbyć szybki kurs indoktrynacji politycznej, prowadzony przez milionową armię Szwejków. Nie wiem, co przywiozą do domów, ale to pewne, że otrzymali właśnie stypendium na przyspieszony kurs demokracji”.
W Czechosłowacji nadchodziły okropne czasy tzw. normalizacji, a zaszczepione przez Czechów i Słowaków ziarno wolności musiało w Europie Środkowej kiełkować jeszcze ponad 21 długich lat, ale o tym Włoch nie mógł wtedy wiedzieć.
Polskie tłumaczenie tekstu, w którym Umberto Eco opisuje swój pobyt w Czechosłowacji podczas inwazji wojsk układu warszawskiego ukazał się w 2008 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego w książce Umberto Eco „Mój 1968 rok. Po drugiej stronie muru” (tłumaczenie Jarosława Mikołajewskiego). W tej publikacji obok tekstu z Pragi znajduje się reportaż z Warszawy opisujący polskie wydarzenia marcowe z 1968 roku.
[Łukasz Grzesiczak]