Jesteś niezadowolony z polityków, którzy cię reprezentują? Wyślij SMS pod ich prywatny numer! – tak mogłaby się zaczynać reklama najnowszej wystawy grupy Ztohoven. Jedną z prac jest bowiem „Tablica”, na której udostępniono prywatne numery telefonów czeskich polityków. Prowokacja artystyczna wywołała lawinę SMS-ów z pogróżkami. Ministrowi finansów grożono przybiciem do krzyża.
Ludzie piszą
Niezależna grupa artystyczna Ztohoven uważa akcję za najbardziej bezpośrednią formę demokracji. Podczas wystawy „Kartografia nadziei: historia zmiany społecznej” w DOX (Centrum Sztuki Współczesnej) w Pradze zaprezentowała instalację składającą się z tablicy odzwierciedlającej układ miejsc w parlamencie oraz telefonu komórkowego. Przy nazwiskach posłów i posłanek oraz członków rządu podano ich numery telefonów. Poczesne miejsce zajmuje numer do prezydenta Václava Klausa. Zwiedzający mogą anonimowo wysłać SMS do wybranego polityka. Po otwarciu ekspozycji 21 listopada zdjęcie instalacji natychmiast przedostało się do internetu.
Opublikowano je na twitterowym koncie Indymedia.cz. Jeśli dla kogoś nie było czytelne, numery telefonów mógł sprawdzić na facebookowym profilu „Zavolej svému politikovi“ („Zadzwoń do swojego polityka“). Na reakcję obywateli nie trzeba było długo czekać. Już w nocy po otwarciu wystawy niektórzy politycy odbierali anonimowe telefony i wiadomości z inwektywami. Minister finansów Jirí Kalousek powiedział serwisowi Lidovky.cz o setkach SMS-ów, w których m.in. grożono mu powieszeniem, a nawet przybiciem do krzyża. Życzono mu również raka oraz śmierci w męczarniach. Mimo to minister nie zmienił numeru.
Test na otwartość artystów
Członkowie grupy Roman Týc oraz Petr Žílka podkreślają, że celem nie było samo upublicznienie numerów. Artystów interesowało, w jaki sposób obywatele wykorzystają tak bezpośrednią formę demokracji. Chcą jednocześnie, aby ich pracę potraktowano jako dzieło sztuki, a nie czyn polityczny. Innego zdania są politycy, dla których „Tablica” jest naruszeniem prawa do ochrony prywatności. Oburzenia nie krył premier Petr Necas, uważający akcję za „nieodpowiedzialny krok nieodpowiedzialnych jednostek”.
Poseł Viktor Paggio zdecydował się uzupełnić i udoskonalić kontrowersyjne dzieło. Przed tablicą w DOX umieścił stojak z tabliczką, na której znalazł się jeden z obraźliwych SMS-ów. Dodatkowo nakręcił wideo, na którym wzywa członków grupy, by dodali swoje numery telefonów i opublikowali je w internecie. Zdaniem posła sztuka w rozumieniu Ztohoven rozwija się i jej częścią jest reakcja współobywateli. Poza tym to okazja do przetestowania otwartości artystów.
Grupa nie skorzystała z tej propozycji, twierdzi, że to politycy powinni znać poglądy ludzi, a brakuje im kontaktu ze społeczeństwem. Dzięki akcji dowiedzą się, co naprawdę myślą o nich wyborcy. Ztohoven chcą zachęcić do dyskusji na temat wartości moralnych i tego, kto jest ich wzorem. Numery na potrzeby instalacji grupa zbierała z różnych dostępnych dla każdego źródeł, takich jak internet czy bazy firm, w których politycy figurują.
Nic nowego
Pomysł nie jest oryginalny, już wcześniej zdarzały się akcje ujawniania prywatnych numerów telefonów. Brukowy dziennik „Blesk” udostępnił np. numery przewodniczących związkowych, żeby czytelnicy mogli powiedzieć, co myślą o strajku komunikacji miejskiej. Przeciwko upublicznieniu numeru bronił się bezskutecznie w 2005 r. ówczesny premier Jirí Paroubek. Nikt nie został za to ukarany, ponieważ udostępnianie numerów jest w Czechach dozwolone. Karalne są natomiast SMS-y z pogróżkami. Jednak większość poszkodowanych w ten sposób polityków nie złożyła skargi.
Wystawa jest rozwinięciem projektu „Morální reformy”, zapoczątkowanego w czerwcu 2012 r. Grupa rozesłała posłom podczas obrad SMS-y nawołujące do odnowy moralnej i uczciwości oraz przeprosin za dotychczasowe postępowanie. Nadawcy wiadomości podszyli się pod innych posłów, a celem akcji było podkreślenie braku zaufania społeczeństwa do władz.
Wcześniejsze akcje Ztohoven wielokrotnie miały finał w sądzie. W 2007 r. postawiono im zarzut szerzenia paniki, ponieważ podmienili sygnał nadającego na żywo programu „Panorama”. W efekcie widzowie zobaczyli wybuch atomowy na tle Karkonoszy. Miało to zwrócić uwagę społeczeństwa, jak łatwo jest zmanipulować przekaz medialny. Z kolei chcąc pokazać ingerencję państwa w życie obywateli, 12 członków grupy w 2010 r. wyrobiło dowód osobisty na cudze nazwisko. Sześć miesięcy żyli z cudzą tożsamością, głosowali, podróżowali, starali się o pozwolenie na broń.
[Ewa Gajewska, Łukasz Grzesiczak]
Tekst ukazał się w tygodniku Przegląd (49/2012).