Słowacy powinni także unikać wszystkich zwrotów z ‘pedałem’, czy to w samochodzie, czy też przy fortepianie. My nie wiemy, że ‘pedał’ to slangowe słowo, określające mężczyznę zainteresowanego wyłącznie własną płcią, o którym my powiedzielibyśmy teplý, jak ‘potocznie’ mówicie, ale my v potoku będziemy raczej marznąć, niż mówić – pisze słowacka aktorka i była ambasador w Polsce Magda Vášáryová.
Na początku muszę ostrzec, że słowo „szukać” nie padnie tu ani w tej, ani w żadnej innej wersji, ponieważ to jest problem między czeszczyzną a polszczyzną i z nami, Słowakami, nie ma nic wspólnego, niezależnie od faktu, że to rozumiemy.
My mamy z Polakami inne pułapki słowne, o tyle gorsze, że o nich nie wiemy. Dlatego, w ramach wspierania dobrych stosunków między Polakami i Słowakami, uważam za swój obowiązek, by zwrócić na nie uwagę.
W 1990 r. zostałam zaproszona przez ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Wiedniu, pana Władysława Bartoszewskiego, na uroczystą kolację przy okazji wizyty ważnych gości. Przy stole siedzieli panowie: Mazowiecki, Geremek, Michnik, z cudzoziemców byłam tam tylko ja. Toasty były natchnione, jak na rok 1990 przystało. Przygotowałam sobie niewielki toast po polsku, który zakończyłam słowackim „Dobrú chuť!”. Zamiast braw salą zawładnęła cisza. Geremek pochylił głowę nad talerzem, Mazowiecki się zarumienił, a Zosia Bartoszewska roześmiała. Trochę trwało, zanim wróciła atmosfera nieskrępowanej zabawy. – Co ja takiego powiedziałam? – Zapytałam Zosi na odchodne. – Później ci powiem – zaśmiała się. Dwa tygodnie z niej to wyciągałam. – Polacy mają takie samo słowo, czyli ‘chuć’, ale czy wiesz, co to znaczy po słowacku? Nie wiedziałam. Za to natychmiast wzięłam słownik i… do dzisiaj się rumienię. Powiedziałam im więc „dobrej chuci”! Cóż ja poradzę, że Polacy postanowili sobie, że chuť, czyli ‘smak’ to będzie chtíč? Dlatego stanowczo nalegałam na Słowaków, by w Polsce nigdy nie życzyli nikomu smacznego. Już lepiej milczeć!
Słowacy powinni także unikać wszystkich zwrotów z ‘pedałem’, czy to w samochodzie, czy też przy fortepianie. My nie wiemy, że ‘pedał’ to slangowe słowo, określające mężczyznę zainteresowanego wyłącznie własną płcią, o którym my powiedzielibyśmy teplý, jak ‘potocznie’ mówicie, ale my v potoku będziemy raczej marznąć, niż mówić.
Dla słowackich handlowców opracowałam specjalny słowniczek, w którym ich ostrzegam, by nie mówili, że najważniejszy będzie odbyt (czyli ‘zbyt’) wyrobów, bo interes nie dojdzie do skutku. Co jest całkiem zrozumiałe, skoro ‘odbyt’ to po polsku dziurka w zadku.
Starając się zapobiec nieporozumieniom, zaraz w pierwszym tygodniu pobytu w Warszawie wyszukałam sobie wszystkie słowa, które mogły naruszyć mój wizerunek jako kobiety i dyplomaty.Mimo to uśmiechnęłam się z całym spokojem, na jaki było mnie stać, kiedy raz przy kolacji, po paru kieliszkach wina pewien dystyngowany Polak powiedział, że mam „ładną pupę”. Myślałam, że to ma coś wspólnego z laleczką. Moja doradczyni Zosia zaniosła się śmiechem, mówiąc: – Uważaj, żeby nie zmienił tego na „dupę”. Ale szkoda, że nie dałam mu profilaktycznie po gębie.
Wolałam więc omówić z Zosią ten nieszczęsny ‘zachód’, czyli angielski west. Nie zmienimy już tego, że záchod to ‘ubikacja’. I rozumiem, że ma to swoje ideologiczne znaczenie: west jako szambo, jeszcze z czasów komuny, co dzisiaj nas już nie przeraża, ale jest to kolejna nasza pułapka. W ubikácii pod Tatrami mieszkają robotnicy na kwaterze. Nauczyłam wszystkich też, że nie wolno używać slowa kýbeľ – ‘wiadro’, chociaż do słowackiego kybľa też można było się załatwiać. Ale jeżeli w słowackiej knajpie człowiek chce, pod presją potrzeby fizjologicznej, zapytać o pewne miejsce, nie wyglądając na strasznego intelektualistę, powinien raczej powiedzieć Kde tu máte hajzeľ?
Nawet po pięciu latach w Polsce zdarza mi się wzdrygnąć, słysząc, jak Polak mówi: – Ojej, jak tu ładnie páchne. Proszę przyjąć do wiadomości, że mówicie w ten sposób „Ojej, jak tu ładnie śmierdzi”. Bo ‘zapach’ to po słowacku vôňa, co u was pozostało w słowie ‘woń’. Ciekawe, że przy tym ‘smród’ utrzymał się na Słowacji jako smrad. To samo zdarza mi się, kiedy słyszę, że ktoś jest człowiekiem ‘próżnym’ – prázdnym, co znaczy ‘pustym’, co z kolei znaczy ‘opuszczonym’.
Już dawno przywykłam, że Słowianie z Bałkanów nawet na salonach używają ostrych słów, ale naprawdę nie wiedziałam, że kontuszowi Polacy tak często używają słowa ‘gówno’, czego nigdy nie muszę tłumaczyć na słowacki. Na przykład: awanturował się o byle gówno. Może dlatego, że nie mogą użyć naszego przyzwoitego określenia – stolica. Przecież to nie nasza wina, że ta ‘kupa’ to wasze hlavné mesto, czyli ‘stolica’. Kiedy jednak Słowacy zaczną wyjaśniać, że pochodzą z okresu Nové Zámky, polskie feministki na pewno docenią otwartość wypowiedzi, nie zdając sobie sprawy, że ci biedni ludzie mówią tylko o ‘powiecie’. Dlaczego nie używacie, tak jak my, międzynarodowego słowa ‘menstruacja’? – byłoby po problemie. Ale nie, wy musicie wysoko trzymać swój sztandar, co my słyszymy niemal tak samo, jak uniwersalny štandard.
Polszczyzna jest dla nas bardzo bogatym i elastycznym językiem, dlatego długo nie wiedziałam, a bałam się spytać, co znaczą słowa ‘spieprzy’ i ‘pieprzyć’. Z czasem wydedukowałam, że słowo to, które na Słowacji nie drażni nikogo i niczego poza kubkami smakowymi, pochodzi zapewne od czeskiego pepř, ale oznacza coś bardzo podobnego, słowo wszechstronnego użytku – fuck. Pieprzne, prawda?
[Magda Vášáryová]
Fragment książki Magdy Vášáryovej „Sąsiad o północy” w tłumaczeniu Joanny Bakalarz , która ukazała się nakładem wydawnictwa Universitas. Publikujemy go za zgodą wydawcy.