Pod koniec 2010 roku w Finlandii wyszła książka Alexandry Salmeli, Słowaczki żyjącej w Finlandii. Nikt chyba jeszcze wtedy nie przypuszczał, że akurat ten debiut powieściowy narobi tyle szumu na fińskim rynku literackim.
Alexandra Salmela (rocznik 1980) urodziła się i wychowała w Bratysławie. Tam ukończyła dramaturgię na VŠMU, a następnie studiowała filologię fińską na Uniwersytecie Karola w Pradze. Od kilku lat mieszka z dwójką dzieci i mężem Finem w Tampere. W 2010 roku zadebiutowała powieścią „27, czyli śmierć tworzy artystę” napisaną po fińsku. Nie były to jednak jej pierwsze kroki w świecie literatury. Rok wcześniej zajęła drugie miejsce w konkursie dla osób, dla których język fiński nie jest językiem ojczystym. Brała również udział w słowackich konkursach literackich.
Pierwsza powieść spotkała się z dużą przychylnością krytyków i czytelników. Uhonorowano ją prestiżową nagrodą największego fińskiego dziennika „Helsingin Sanomat”, dostała się do finału fińskiej nagrody literackiej Finlandia (odpowiednika naszej Nagrody Nike), a także, w tym roku, była nominowana do najważniejszej słowackiej nagrody literackiej Anasoft. W dwóch ostatnich przypadkach zmieniono, m.in. dla Salmeli, regulaminy konkursów. Za pierwszym razem, dzięki niej dopuszczono do nagrody Finlandia powieści, które zostały napisane po fińsku, ale niekoniecznie przez obywateli Finlandii. W przypadku Anasoft regulamin dopuszcza teraz słowackie tłumaczenia tekstów pierwotnie napisanych przez Słowaków w językach obcych.
Główną bohaterką „27, czyli śmierć tworzy artystę” jest Angie, studiująca w Pradze, aspirująca pisarka, która niebawem kończy 27 lat i chciałaby dołączyć do słynnego „Klubu 27”. „Klub 27” to termin określający muzyków, którzy zmarli (często tragicznie) w wieku 27 lat. Zalicza się do niego m.in. Briana Jonesa, Jimiego Hendrixa, Janis Joplin, Jima Morrisona czy Kurta Cobaina. Nasza protagonistka na ogromne ambicje, aby dołączyć do tego grona, jedyną przeszkodą jest to, że jak do tej pory nie stworzyła żadnego wiekopomnego dzieła. Angie nie poddaje się i uparcie dąży do realizacji swojego planu. Jej historia to pierwsza z książkowych opowieści.
Drugim wątkiem jest życie pewnego fińskiego małżeństwa z trójką dzieci, żyjącego gdzieś w dalekiej skandynawskiej głuszy. Spośród członków rodziny na pierwszy plan wybija się matka, Piia, negująca mainstreamowy sposób życia na rzecz ekologicznego i alternatywnego podejścia. Obie płaszczyzny fabularne zazębiają się, gdy Angie decyduje się na wyjazd do Finlandii, aby w spokoju napisać swój utwór życia.
Tyle na temat samych historii, na uwagę zasługuje sposób, w jaki są przedstawione. Salmela napisała utwór z punktu widzenia czterech różnych narratorów, co pozwoliło jej zaprezentować szeroką gamę umiejętności pisarskich. Każdy narrator ma „swój język”, własną poetykę, a także „filtr” przez, który postrzega świat, rozgrywające się wydarzenia.
Angie – pierwsza z narratorów – jest irytujacą, niedojrzałą emocjonalnie wieczną studentką, która w żaden sposób nie umie znaleźć swojego miejsca na świecie. Za wszelkie niepowodzenia obarcza winą innych ludzi bądź złośliwość losu, nigdy zaś samą siebie. Pretensjonalność i roszczeniowa postawa w wypowiedziach Angie sprawia, że czasem ciężko przebrnąć przez wypowiadane przez nią fragmenty powieści. Drugim narratorem jest Pan Prosiaczek, pluszowa zabawka pełna optymizmu i energii. Naiwność i przyjacielskość jego obserwacji przywołuje na myśl bajki dla dzieci. Jednak nie te interesujące i zaskakujące, a te przesadnie słodkie i ckliwe.
Po wręcz przeciwnej stronie opisywania rzeczywistości są rozdziały pisane z perspektywy Kasandry, czarnej kotki żyjącej obok wspomnianej wcześniej fińskiej rodziny. Jej sarkastyczne, ironiczne, a przede wszystkim złośliwe komentarze na temat zachowań bohaterów pokazują, że doskonale rozumie psychikę ludzką, ale całkowicie ją potępia. Odziera postępowanie osobników naszego gatunku z jakichkolwiek pozorów słuszności. Pod okiem Kasandry wszyscy są „nadzy”.
Ostatnim, boleśnie bezstronnym relacjonującym jest samochód Astra. Autorka zastosowała tu formę dramatu, co kolejny raz pozwoliło jej się wykazać literackimi umiejętnościami. I choć momentami monotonia i powtarzalność zastosowanych środków wyrazów powodują znużenie, to posiada to swoisty urok podglądania bohaterów przez dziurkę od klucza.
Tematem książki „27, czyli śmierć tworzy artystę” wydaje się być szukanie miejsca na świecie, sensu istnienia i próba dorośnięcia. Angie zdaje się, że jeśli umrze młodo i zostawi po sobie coś cennego, to jej egzystencja nabierze wtedy niecodziennego znaczenia. Piia, stara się być wzorcową ekomatką, choć wie, że w którymś momencie swojego życia zrezygnowała z marzeń i wszystko, co teraz robi, jest tak naprawdę nieautentyczne. Obie starają się coś zmienić, dokonują swoich wyborów, jednak nie sposób pozbyć się wrażenia, że na ostatniej stronie powieści znowu znajdują się w punkcie wyjścia…
Niestety trudno oprzeć się uczuciu, że zastosowana forma przerosła treść utworu. Tak, jakby Alexandra Salmela starała się w jednym tekście pokazać, że odnajduje się się swobodnie we wszystkich możliwych narracjach. Jednakże afektowaną Angie, infantylnego Pana Prosiaczka, szyderczą Kasandrę i obiektywną Astrę dzieli tak ogromna przepaść poetycka, że niekiedy ciężko przechodzić z jednej wypowiedzi do drugiej. Dodajmy do tego próbki literackich tekstów Angie i otrzymamy stylistyczny misz-masz, który utrudnia przyswojenie skądinąd dość sztampowej fabuły. Używając cytatu z książki – „efekt końcowy można nazwać co najwyżej kochanym pamiętniczkiem nastoletniej diwy.”
[Agnieszka Molińska]
Alexandra Salmela, „27, czyli śmierć tworzy artystę”, przekład Iwona Kiuru, Wydawnictwo W.A.B., 2012.