Wyłącznie doraźne rozwiązywanie spraw dotyczących mniejszości romskiej powoduje, że co jakiś czas w słowackich mediach pojawia się zwiększona ilość informacji na ten temat. Ostatnia taka „debata” rozgorzała przy okazji pożaru zamku w Krásnej Hȏrce w marcu tego roku. O zaprószenie ognia zostało wtedy oskarżonych dwóch nieletnich Romów, co wywołało falę rasistowskich i nacjonalistycznych reakcji oraz komentarzy. Z kolei od kilku dni „gorącą” sprawą jest planowany na 13 październik w Bratysławie marsz pod hasłami „Stop Skorumpowanym Politykom i Ludziom Aspołecznym” oraz „Razem o dobre i bezpieczne życie”.
Współorganizatorem marszu jest Oskar Dobrovodský, który powoli staje się symbolem wszystkich „białych” Słowaków, którzy mają problemy z Romami. Przypadek Dobrovodskiego trwa już prawie cztery lata. To właśnie z Nowym Rokiem 2009 do domu przy ulicy Družstevnej w Malackach wprowadziło się prawie czterdziestu Romów. Od tego czasu właściciele budynku obok, rodzina Dobrovodských, nieustannie starają się sobie poradzić z nieprzystosowanymi do życia społecznego sąsiadami. Liczne wizyty policji na nic się zdały. A interweniowali oni w takich sprawach jak wyzywanie i wygrażanie śmiercią Dobrovodským, rzucanie fekaliami i wcieranie ich w ściany domu czy kradzież mienia.
Siostra Dobrovodskiego nie wytrzymała szykan
Oskar Dobrovodský skarżył się na swoją sytuację lokalnym władzom i policji. Kiedy to nie skutkowało, choć założono monitoring i ustanowiono stałą kontrolę policyjną, szukał dalej. Kontaktował się z instytucjami pozarządowymi, a nawet napisał do premiera Słowacji Roberta Fica. Te pierwsze nie umiały mu poradzić, ten ostatni nie odpowiedział. W międzyczasie siostra Dobrovodskiego nie wytrzymała napięcia oraz szykan i wyprowadziła się z rodzinnego domu. Zostali we dwójkę – on i jego ojciec. Kilka tygodni temu również Oskar dał za wygraną i zdecydował o przeprowadzce. Teraz czeka na mieszkanie socjalne. Na posesji, w sąsiedztwie nadal grożących i śmiecących Romów, został ojciec. Tłumaczy, że jest schorowany i nie będzie się wyprowadzał, bo to jego własny dom.
Hvorecký przyłączy się do „Bratislava blokuje”
Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach i społeczeństwie. Kiedy okazało się, że Oskar Dobrovodský współorganizuje planowany na 13 października marsz, wzbudziło to mieszane reakcje. Na swojej oficjalnej stronie, na które dokumentuje walkę o rodzinny dom (http://www.oskardobrovodsky.sk/index.htm) dziękuje on za pomoc m.in. Mariánowi Kotlebowi, założycielowi nacjonalistycznej partii Ľudová strana Naše Slovensko (Partia Ludowa Nasza Słowacja). Otwarty list do Dobrovodskiego 3 października opublikował u siebie na stronie internetowej (http://hvorecky.sk/2012/10/03/odkaz-oskarovi-dobrovodskemu/#more-5758) słowacki pisarz Michal Hvorecký (dwa dni później na głównej stronie umieściła go strona dziennika „Sme”). Napisał w nim, że rozumie walkę o swoje prawa i wspiera w niej pana Dobrovodskiego, ale jeśli 13 października przed dworcem kolejowym w Bratysławie będą również maszerować neonaziści, to autor przyłączy się do antyfaszystowskiej akcji „Bratislava blokuje”. Wytknął mu także startowanie do parlamentu w ostatnich wyborach z ramienia partii Národ a spravodlivosť (Naród i Sprawiedliwość – partia założona przez byłą członkinię Slovenskej národnej strany, populistyczno-narodowej skorumpowanej partii, Annę Belousovovą).
Neonaziści na marsz nie są zaproszeni
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać i w poniedziałek 8 października Dobrovodský na łamach swojego bloga na portalu sme.sk (http://oskardobrovodsky.blog.sme.sk/clanok.asp?cl=310016&bk=78127) zamieścił reakcję. Napisał w niej, że nie są mu bliskie ani idee faszystkowskie, ani nazistowskie, ani komunistyczne. Nie zaprasza na marsz żadnych neonazistów, ale jeśli się pojawią, to od tego jest policja, aby zapewniała bezpieczeństwo. Obecność na listach wyborczych partii Národ a spravodlivosť tłumaczy wsparciem, jakie otrzymał od przewodniczącej partii Anny Belousovovej, wtedy, gdy inni go ignorowali. Chciał również pomóc innym osobom w podobnej sytuacji, a bycie politykiem ułatwia takie sprawy – przynajmniej tak kiedyś naiwnie sądził. Swój tekst Oskar Dobrovodský kończy zaproszeniem „wszystkich dobrych obywateli, aby przyszli na protest”.
[Agnieszka Molińska]