Polak szybko decyduje, Czech długo rozmyśla. Ale jak już coś wymyśli, to zrealizuje pomysł. Z Vítem Slováčkiem – burmistrzem Czeskiego Cieszyna – rozmawiają Ewa Gajewska i Łukasz Grzesiczak
EWA GAJEWSKA, ŁUKASZ GRZESICZAK: Po wejściu do strefy Schengen Cieszyn i Czeski Cieszyn coraz bardziej przypominają jedno miasto. Czy granica na rzece Olzie nadal jest granicą mentalną?
VÍT SLOVÁČEK: Dla mieszkańców to jedno miasto: granica zniknęła, nie ma kontroli paszportowej. Polacy i Czesi mogą w pełni korzystać z oferty kulturalnej czy handlowej po jej obydwu stronach. Czesi chodzą więc do Polski na zakupy i do teatru, Polacy oddają dzieci do przedszkoli po czeskiej stronie, a Czesi po polskiej. To konkretny wymiar współpracy. Cieszyn i Czeski Cieszyn razem mają ok. 70 tys. mieszkańców, dwa kina, dwa teatry, duży dworzec po czeskiej stronie, z którego korzystają także Polacy. Należy jednak pamiętać, że pod względem formalnym nie tworzymy jednego miasta, ponieważ w Czechach i w Polsce są różne systemy prawne.
Wzajemne stereotypy są dosyć silne. Czy podejmowane przez władze działania na rzecz integracji w jakikolwiek sposób je znoszą, czy też to stereotypy blokują te wspólne działania?
Nasze działania dążą do ich przełamywania. Weźmy choćby zrealizowany projekt „Ogród dwóch brzegów”. Naszym celem było wykorzystanie granicznej rzeki i stworzenie przy niej wspólnej przestrzeni dla mieszkańców: tak powstała nowa kładka łącząca część polską i czeską, zalew kajakowy po stronie polskiej, sieć ścieżek rowerowych, parki. Na dwóch brzegach rzeki Polacy i Czesi jeżdżą na rolkach i spacerują z dziećmi. Nie traktują już granicy jako bariery, ale korzystają z tego, co oferuje infrastruktura niezależnie od kraju, do którego przynależy.
Wróćmy do samych stereotypów. Z jakimi najsilniejszymi Pan się spotyka?
Polak szybko decyduje, Czech długo rozmyśla. Ale jak już coś wymyśli, to zrealizuje pomysł. Jesteśmy różni, atutem naszej współpracy jest to, że jako partnerzy wzajemnie się uzupełniamy.
Kiedyś Cieszyn był wspólnym miastem, na drugą stronę Olzy można było dojechać tramwajem. Dziś problemem jest przejazd taksówką. Czy oprócz dotychczas realizowanych projektów możliwe są np. zmiany w przepisach, które umożliwią lepszą integrację obydwu części miasta?
Problem z taksówkami, które nie mogą przejeżdżać przez granicę to jedna z konsekwencji różnych systemów prawnych, o których wspomniałem. Taksówkarze sobie z tym jednak radzą: zdejmują oznakowanie samochodu i jadą. Zresztą tych problemów jest więcej: gdy Czech zrobi zakupy w polskim sklepie budowlanym, oficjalnie nie może otrzymać transportu do Czeskiego Cieszyna. Nie można też zamówić pizzy przez granicę. A jednak Czesi ją zamawiają, bo jeśli prawo jest kulawe, ludzie znajdują ścieżki, by je obejść.
Może samorządowcy powinni podejmować działania lobbingowe na rzecz zmiany tych absurdalnych przepisów?
Podejmują, ale jesteśmy bez szans. Nie mam jednak złudzeń, że burmistrzowie w końcu doprowadzą do ujednolicenia różnic w polskim i czeskim prawodawstwie.
Współpraca jest bogata. Powstały liczne projekty kulturalne, takie jak „Kino na granicy” i Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Bez granic”, wprowadzono polsko-czeskie patrole policyjne, powstał transgraniczny kompleks rekreacyjno-sportowy, w ubiegłym roku po raz pierwszy zorganizowano Transgraniczne Forum Gospodarcze. Na jakich płaszczyznach nasza współpraca jest najbardziej zaawansowana?
Trudno wskazać konkretny projekt. Najbliższe jest mi „Kino na granicy”. Dlaczego? To oddolna inicjatywa czesko-polska, gdzie obie strony występują jako równi partnerzy. To pomysł, który powstał poza strukturami samorządowymi. Współpraca kulturalna narodziła się jeszcze w latach 90. i była odzwierciedleniem potrzeb mieszkańców obu części miasta.
Jakie wspólne projekty są obecnie realizowane?
Trwają przygotowania do drugiej edycji Transgranicznego Forum Gospodarczego: to zupełnie nowy kierunek naszych działań, który stawia na współpracę gospodarczą, tak ważną podczas kryzysu gospodarczego. W spotkaniu, poza przedstawicielami władz, wezmą udział lokalni przedsiębiorcy: by współpraca była skuteczna, nie mogą się spotkać jedynie burmistrz z polskiej i czeskiej strony.
Co – w Pana ocenie – warto zrobić dla udoskonalenia współpracy polsko-czeskiej?
Dawniej, kiedy nie było funduszy europejskich, współpracowaliśmy ze sobą, ponieważ mieliśmy konkretne pomysły i potrzebę ich realizacji. Dziś często przygotowujemy pewne inwestycje pod możliwości wykorzystania funduszy – grzechem byłoby bowiem tych pieniędzy nie wykorzystać. Chciałbym jednak, byśmy nie zatracili pasji i chęci współpracy przy realizowaniu pomysłów, które są dla nas ważne. Ludzie to najważniejszy element tego systemu.
Trzeba sobie zdawać sprawę, że pieniędzy na współpracę transgraniczną będzie mniej, będą w inny sposób rozdzielane, w inny też sposób będzie można je wykorzystywać. Barierą może okazać się większy wkład własny, który często jest kłopotem dla mniejszych jednostek i gmin.
Marzy Pan o realizacji jakiegoś konkretnego projektu transgranicznego?
Chciałbym, podczas spacerów po czeskiej stronie Olzy spotykać Polaków, a po polskiej Czechów. Chciałbym, by czuli się jak w jednym mieście. O tym marzyliśmy, kiedy dzieliła nas granica. Paradoksalnie przed Schengen było łatwiej, wróg – pod postacią granicy – był łatwy do zidentyfikowania. Dziś nie ma granicy i naszą współpracę musimy realizować małymi krokami. A to nie zawsze wygląda tak spektakularnie.
Tekst ukazał się w Tygodniku Powszechnym (Nr 44 (3303), 28 października 2012) w dodatku: „Dobrze mieć sąsiada: Czechy i Słowacja”.
Aktualizacja [13.10.2015]: Mieczysław Szczurek nie jest już burmistrzem Cieszyna, obecnie tę funkcję pełni Ryszard Macura. Vít Slováček nadal pełni swoją funkcję.