Dziennikarka portalu Novinka.pl w subiektywnym przeglądzie tego, co warto wybrać z środowego programu Kina Na Granicy.
Ewa Gajewska poleca:
Moim marzeniem jest nie zaspać na film „Wrocław Václava Havla” o godz. 09:30 w kinie CENTRAL. Przez dwa lata mieszkałam we Wrocławiu i nawet po tak krótkim czasie, czuję się z nim związana. Tym bardziej interesują mnie spotkania Vaclava Havla z tym miastem, o którym mówił, że odegrało wielką rolę w kształtowaniu demokracji. O tym fragmencie jego życiorysu opowiadają w filmie włodarze miasta, znani politycy wywodzący się z opozycji demokratycznej i wrocławscy przyjaciele, którzy w latach 80-tych założyli Solidarność Polsko – Czechosłowacką, a w 1989 roku zorganizowali we Wrocławiu Festiwal Niezależnej Kultury Czechosłowackiej.
O godz. 11.00 wybieram „Intimní osvětlení” w Teatrze. To jeden z najważniejszych obrazów tzw. czeskiej nowej fali, który został zaliczony do pierwszej dziesiątki czeskich filmów wszechczasów. Debiut scenarzysty i reżysera Ivana Passera jest jedynym długometrażowym filmem, który nakręcił w Czechosłowacji. W tej osobliwie smutnej komedii w małym mieście spotykają się po dziesięciu latach dwaj koledzy ze szkoły – muzycy: jeden jest członkiem regionalnej orkiestry symfonicznej, drugi jest dyrektorem miejscowej szkoły muzycznej, buduje rodzinną willę i gra na pogrzebach.
O 13.00 zaryzykuję polską produkcję „Mój rower” Piotra Trzaskalskiego, czyli nietypowy przewodnik po męskim świecie z doskonałą muzyką w tle. W opisie filmu pada pytanie: „Dlaczego niezależnie od wieku, gdy facet kocha, nie potrafi tego wyrazić słowami?”. Jak każda kobieta, chętnie się tego dowiem i mam nadzieję, że film rzuci chociaż trochę światła na tę odwieczną tajemnicę. Jeśli seans o 15.30 nie będzie jednoznaczny z rezygnacją z obiadu, to wybiorę się na film „Cesta do lesa” w kinie Piast, ponieważ jak każdego mieszczucha, czasem mnie korci, żeby rzucić wszystko w cholerę i uciec od cywilizacji. Film opowiada historię informatyka, który zrezygnował z kariery i wraz z żoną i dziećmi wyprowadził się do chaty na krańcu wsi. Pracuje w lesie jako robotnik pomocniczy, naprawia drogi, ogrodzenia, pomaga leśniczym, za to jego żona leczy okoliczną ludność psychotropowymi grzybami i roślinami.
Dla porównania o 21:00 Teatrze zobaczę film o innej ścieżce kariery, która nie jest typową historią przeciętnego zjadacza chleba – „O Lucky Man!”. To druga część słynnej trylogii Lindsaya Andersona z Malcolmem McDowellem w roli Micka Travisa. Główny bohater pracuje w wytwórni kawy, gdzie, głównie z racji niepowtarzalnego uśmiechu, awansuje na stanowisko przedstawiciela handlowego, który wyrusza w podróż w różne zakątki Anglii, aby podreperować interesy firmy.