Mam dobre doświadczenia z czesko-polskiej współpracy i nie wyobrażam sobie, żeby ta dobrze naoliwiona machina miała zatrzymać się ze względu na krótki kryzys polityczny po jednej lub drugiej stronie – mówi Jan Sechter, ambasador Republiki Czeskiej w Warszawie, w rozmowie z Łukaszem Grzesiczakiem.
Łukasz Grzesiczak: Jak Pan ocenia niedawne trzęsienie ziemi na czeskiej scenie politycznej. Czechy mają szczególny problem z korupcją?
Jan Sechter: Korupcja zawsze towarzyszyła społeczeństwom, nie tylko czeskiemu. Była, jest i niestety pewnie będzie. Najważniejsze, by państwo nie godziło się na nią, a odpowiednie służby działały na rzecz ścigania i rozliczenia osób skorumpowanych. W tym sensie czeskie państwo spełniło swoją funkcję. Zresztą rząd Petra Neczasa [upadł w rezultacie afery korupcyjnej – ŁG] w chwili swojego powstania miał na sztandarach walkę z korupcją. Warto zaznaczyć, że były premier nie popełnił żadnego przestępstwa i to nie on jest oskarżony. Co najwyżej może odpowiedzieć politycznie za otoczenie się współpracownikami, którzy nie byli godni zaufania.
Korupcja to istotny problem państw postkomunistycznych?
Coś w tym jest, a może o tym świadczyć także wcześniejsza afera korupcyjna na Słowacji. Wszyscy baliśmy się transformacji i związanej z nią prywatyzacji. Te obawy okazały się w dużej mierze prorocze. Socjalizm pod koniec lat 90. był przeżarty korupcją, opierał się na wymianie usług, znajomości i układach. Nie było ważne, ile kto nominalnie zarabia, ale jaki ma dostęp do dóbr. Ten system udało nam się obalić, powstał wolny rynek, na którym – i nie ma sensu tego ukrywać – niestety też istnieje korupcja. Chodzi jednak o to, żeby nie stała się ona immanentnym elementem systemu. Korupcja to choroba, która musi z tego systemu być wyeliminowana.
Walka z korupcją to ważna cecha demokracji. Z podziwem patrzę na polskie Centralne Biuro Śledcze. Kiedyś byłem sceptyczny wobec powoływania tego typu urzędów, ale działania CBŚ, uderzające w strukturalną korupcję, są skuteczne. W Czechach funkcjonuje Biuro Antykorupcyjne, ale działa ono w ramach policji, a ta, wraz z prokuraturą, w Czechach działa skutecznie dopiero w ostatnich miesiącach. Polska w dłuższym okresie radzi sobie bardzo dobrze.
Czy kryzys polityczny w Czechach i wcześniejsze wybory parlamentarne wpłyną na przyszłość Czech i państw Grupy Wyszehradzkiej?
W obecnej sytuacji nie widzę zagrożenia czeskich interesów. W ramach V4 [tzw. Czworokąta Wyszegradzkiego, czyli Węgier, Słowacji, Czech i Polski – ŁG] mamy plany długoterminowej współpracy i jej doświadczenie, dlatego byłby o nią spokojny. Obecna sytuacji polityczna Czech przypomina grę czeskiej filharmonii: podczas koncertu dyrygent może wyjść na pięć minut, a muzycy i widzowie nawet nie zauważą jego zniknięcia. Gorzej, kiedy nieobecność dyrygenta się przedłuży, ale unikałbym pesymistycznych wizji.
Mam dobre doświadczenia z czesko-polskiej współpracy i nie wyobrażam sobie, żeby ta dobrze naoliwiona machina miała zatrzymać się ze względu na krótki kryzys polityczny po jednej lub drugiej stronie.
Jakie projekty znajdują w agendzie priorytetów Grupy Wyszehradzkiej?
Od początku mojej pracy w Warszawie zabiegamy wspólnie o rozsądną politykę energetyczną i klimatyczną. Ta współpraca układa się wręcz wzorowo, nasze kraje charakteryzuje silny, kompetentny głos, który stał się wspólnym stanowiskiem państw w całym naszym regionie.
Ważne są też negocjacje budżetowe w ramach Unii Europejskiej. Większość pracy została już wykonana, ale niezbędne jest monitorowanie sprawy do samego końca. Osobnym tematem są wspólne działania na peryferiach strefy euro, która jest w kryzysie. Polska i Czechy w tym roku zanotują niewielki wzrost, co jest ewenementem na tle europejskim. Mamy też dobrze poukładane finanse publiczne, a załamanie PKB nie stanowi dla nas katastrofalnego problemu. Musimy nauczyć się żyć obok strefy euro i być gotowi na akces do tej finansowej rodzinny w najkorzystniejszym z punktu widzenia naszych państw momencie.
Czechy mają plan przyjęcia euro?
Bywają u nas zdecydowani optymiści, którzy przekonują, że Czechy są już gotowe na wejście do strefy euro, ale nasz bank centralny jest temu przeciwny. Z jego strony płyną głosy nawołujące do ostrożności i czekania.
Bycie na peryferiach nie jest niebezpieczne?
Wszystko zależy od punktu widzenia. Ostatnio spotkałem się z ambasadorem jednego z krajów azjatyckich, który monitorował inwestycje na granicy Czech i Polski. Był zachwycony i przekonywał mnie, że to my, Polacy i Czesi, jesteśmy w centrum dobrej polityki gospodarczej. Za nasze atuty uznał świetnie wykształconych młodych ludzi, rozwijającą się infrastrukturę i scenariusze dobrej współpracy. Eurocentrystyczny punkt widzenia każe nam myśleć o sobie jak o peryferiach poza strefą wspólnego pieniądza. Niektórzy mówią o pociągu drugiej klasy. Naprawdę, znam przywódców wielu państw, którzy z ochotą na taką naszą „drugą klasę” by się zamienili.
Pamiętajmy, że w przyszłym roku będą miały miejsce istotne decyzje personalne w Europie – wybierzemy szefa Komisji Europejskiej, europarlamentarzystów, wysokiego przedstawiciela do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa oraz sekretarza generalnego NATO. Pojawiają się głosy, że państwa bez euro nie będą się liczyć w tej walce o stanowiska. To bardzo zły punkt widzenia dla państw naszego regionu. Musimy zrobić wszystko, by zostać przy stole, gdzie będą podejmowane decyzje. Nasz region jest liczącą się europejską siłą, powinniśmy to wykorzystać także w rozmowach o personaliach.
Prezydent Miloš Zeman podczas wizyty w Warszawie wrócił do mającego już 360 lat pomysłu kanału łączącego Polskę z Czechami i wpisał ten pomysł na listę ważnych czesko-polskich projektów infrastrukturalnych. To dobry ruch?
Przez ostatnie dwadzieścia lat w zakresie infrastruktury robiliśmy to, co było najpotrzebniejsze. Nie licząc krótkiego odcinka po polskiej stronie, mamy autostradę łączącą Polskę z Czechami, łączniki kolejowe czy interkonektory gazowe. Projekt kanału na Odrze, łączącego polskie i czeskie rzeki (w przyszłości również z Dunajem i Łabą), wykracza poza bieżącą agendę rządową. Obmyślany jest na najbliższe 20-30 lat. Dzięki tej inwestycji część czeskiej gospodarki mogłaby być jeszcze mocniej konkurencyjna na rynkach światowych.
W Kędzierzynie Koźlu jest dziś niewykorzystywany przedwojenny port. Do niego brakuje nam 60-kilometrowego kanału, który połączyłby go z Czechami. Dokładnie w tym miejscu przebiega autostrada A1, węzeł kolejowy i połączenie ze Słowacją. To będzie się wszystkim opłacać.
Wróćmy do pomysłów Miloša Zemana. Jak Pan ocenia ideę powołania w Warszawie giełdy środkowoeuropejskiej?
Warszawa jest naturalnym finansowym centrum naszego regionu. Pewnie także dlatego, że w Polska ma rozbudowany drugi filar ubezpieczeniowy, czego nie ma w Czechach. Ale to tylko połowa prawdy. Giełda w Warszawie jest dobrze zarządzana, zresztą notowane są tam także czeskie spółki.
A jak Pan patrzy na relacje polsko-czeskie?
Oczywiście zgodzę się, że fascynacja polską kulturą w Czechach i czeską w Polsce jest asymetryczna. Polskę opanowała swoista kulturowa czechofilia, ale i w Czechach w pełnych środowiskach miłość do polskiej kultury jest ogromna. Oczywiście, istnieją mikrokonflikty, jak choćby na Zaolziu czy ten z polską żywnością w Czechach.
Najważniejsze, że problemy takie jak zamalowywanie polskich nazw zostały wyizolowane i nie rzutują na całość relacji czesko-polskich. Rzecz jasna, problemy są i należy je rozwiązywać. Rozmawiajmy o historii, o jej najtrudniejszych momentach, jeśli będzie trzeba, z chęcią obejmę patronat nad spotkaniem czeskich i polskich historyków. Zresztą w takich wydarzeniach już uczestniczyłem.
Leo Express nie wjechał na polskie tory. To popsuje nasze relacje gospodarcze?
To prawda, że decyzja Polaków spotkała się z dużym negatywnym zaskoczeniem w Pradze. Ale próbuję ją zrozumieć. Czesi mają już kolejową liberalizację za sobą. Zdążyliśmy się do niej przyzwyczaić. Konkurencja wyszła wszystkim na dobre, przede wszystkim pasażerom. Mam nadzieję, że wkrótce rozwiążemy ten problem.
Co Pana najbardziej zaskakuje w Polakach? Czy różnią się od Czechów?
W Polsce czuć ogrom energii i pozytywnych zmian. Jednocześnie zaskakuje mnie ta kultura zbiorowego narzekania. Warszawa jest piękną, nowoczesną europejską metropolią. Polska świetnie potrafi bronić swoich interesów w Unii Europejskiej. Podziwiam polską determinację, zarządzanie państwem, samorząd. Jestem zafascynowany prezydentami miast i gmin, starostami powiatów, marszałkami województw. Każdy z nich opowiada mi o swoich projektach, o tym, co buduje. W wielu ludziach jest energia i optymizm. To niesamowite.
*Jan Sechter – ambasador Republiki Czeskiej w Warszawie.