Jak smakuje Polska? Czesi promują polskie jedzenie [rozmowa]

Tak smakuje Polska

Od lewej Karolina Błażejczak i Anna Wanik z Fundacji Kukatko oraz Kama Margielska z Książkowych Klimatów | fot. archiwum rozmówczyń

Rozmowa z Anną Wanik i Karoliną Błażejczak z Fundacji Kukatko o ich projekcie „Polska: z czym to się je?/ Jak chutná Polsko”.

Kinga Motyka: Czym zajmuje się fundacja Kukatko?

Anna Wanik: Nasza fundacja zajmuje się promocją kultury polskiej w Czechach i czeskiej w Polsce. Jesteśmy młodą organizacją, założoną półtora roku temu. Projekt „Polska: z czym to się je?/ Jak chutná Polsko”, to nasz pierwszy duży projekt, wcześniej realizowaliśmy mniejsze działania, np. „Czeskie morze? Czemu nie!”. W projekcie o morzu zastanawialiśmy się, czy jego brak wywiera wpływ na czeską kulturę oraz w jaki sposób próbują to morze do Czech „ściągnąć”. Próbowaliśmy się też dowiedzieć, w jaki sposób postrzegają nas – Polaków.

Staramy się w pewien niesztampowy sposób przybliżyć obraz naszych sąsiadów. Oczywiście o Czechach mówi się bardzo dużo, ale są to cały czas te same nazwiska, te same tematy. Wszyscy w fundacji jesteśmy bohemistami, dlatego chcieliśmy zajmować się kwestiami, które sami uważamy za interesujące lub irytujące. W projekcie „Polska: z czym to się je?/ Jak chutná Polsko” chcieliśmy zmienić opinię Czechów o naszej kuchni i naszej kulturze…

K.M.: …negatywną?

A.W.: Ona nawet nie jest negatywna, raczej chodzi o to, że jesteśmy Czechom obojętni. Chcieliśmy pokazać, że jako kraj możemy być interesujący. Zaprosiliśmy do projektu piętnastu znanych Czechów – pisarzy, artystów, dziennikarzy, jest nawet Petr Zelenka (reżyser), ogólnie ludzi związanych z kulturą i słowem. Zależało nam na dobrych opowiadaczach. Udało nam się wydać książkę, która jest już dostępna i można ją pobrać na stronie naszej fundacji. Oprócz książki można obejrzeć filmy video, w których wybrani autorzy sami gotują swoje ulubione polskie potrawy jednocześnie opowiadając o swoich pierwszych doświadczeniach z naszym krajem, a także z naszą kuchnią.

K.M: Istniał jakiś klucz, którym kierowaliście się zapraszając autorów do projektu?

A.W: Tak. Zależało nam na tym, żeby osoby, które znajdą się w projekcie, były w pewien sposób związane z Polską. Szukaliśmy twórców, którzy w naszym kraju już kiedyś byli, coś u nas jedli. Chcieliśmy, aby ich doświadczenia były autentyczne.

Jak_chutna_polsko_cover

K.M: No dobrze, ale myślisz, że takie książki trafią do przeciętnego Czecha i zmienią jego negatywne bądź też obojętne nastawienie?

A.W: Nie ukrywam, że w pierwszej kolejności mamy odzew od tzw. czechofilów albo Czechów, którzy są w jakimś stopniu zainteresowani Polską. Czy nasza książka trafi do przeciętnego Czecha? Bardzo bym sobie życzyła, żeby projekt dotarł do jak najszerszego grona odbiorców, ale oczywiście nie mam pewności, że tak się stanie. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby jak najwięcej ludzi dowiedziało się o projekcie. Książka jest darmowa, wydaliśmy też polski i czeski e-book, które są do pobrania na naszej stronie.

Planując ten projekt zdecydowaliśmy się na książkę, bo wiemy, że poziom czytelnictwa w Republice Czeskiej jest bardzo wysoki. Dodatkowo postanowiliśmy wzmocnić projekt filmami video, żyjemy w epoce obrazu, dlatego większość promocji książek podpiera się jakimś obrazem właśnie. Ale jak już napisałam we wstępie do polskiej wersji książki, żeby zmienić nastawienie naszych sąsiadów do polskiej kultury i kuchni, należałoby ich chyba wszystkich do nas przywieźć i nakarmić.

K.M: A może łatwiej byłoby zrobić projekt „w drugą stronę”, pokazać Polakom czeską kuchnię? Wtedy zainteresowanie mogłoby być znacznie większe.

A.W: Oczywiście można by było taki projekt zrobić, ale nie jestem przekonana, czy byłoby to łatwiejsze. Myślę, że trafilibyśmy na podobne problemy. Przy realizacji tego projektu daliśmy naszym autorom pełną swobodę przy wyborze formy literackiej. Mieli napisać tekst z polskim jedzeniem w tle i znali cel projektu. Okazało się, że najpopularniejszymi potrawami są: bigos, żurek i pierogi – święta trójca polskiej kuchni. Oczywiście pojawiały się faworki i barszcz, ale jednak ta trójka wygrywa. Sądzę, że gdyby Polacy mieli napisać coś o czeskiej kuchni, mogliby się podczas pisania bardzo zdziwić, że smažený sýr nie jest tak naprawdę narodową czeską potrawą (śmiech).

K.M: Dlaczego kuchnia? Czy z tym wiąże się jakaś konkretna historia, osobiste doświadczenia?

Karolin Błażejczak: Jestem absolwentką Instytutu Slawistyki Zachodniej i Południowej na UW i właśnie tam pod koniec moich studiów licencjackich powstał projekt prowadzony przez dr. Roberta Kulmińskiego zatytułowany „Wizerunek Polski w prasie czeskiej”. Mnie w tym projekcie przypadło monitorowanie takich pism jak „Blesk” czy „Aha”. Wniosek z tych badań był taki, że jeżeli już coś o Polsce się pojawia, to są to jakieś skandaliczne newsy, oczywiście mocno przesadzone albo śmieszne, ewentualnie różne nieistotne informacje, które były związane najczęściej z religią i nosiły znamiona „skandalu”. Pamiętam też pewien nietypowy zabieg, na który zdecydował się portal www.iDNES.cz, który promował polską kuchnię umieszczając przepisy na polskie potrawy, ale było to zjawisko niezwykłe na przestrzeni moich badań.

Mamy takie wrażenie, że Czesi nie odwzajemniają naszej sympatii wobec nich. Rodzi się pytanie, czy oni nie odwzajemniają jej wobec nas, czy wobec wszystkich, czy oni w ogóle interesują się kimkolwiek? Natomiast jeżeli mówimy o Polsce, to te relacje są napięte ze względu na szereg afer, przede wszystkim związanych z polską żywnością, które pojawiają się w mediach. Sama mieszkałam w Czechach i personalnie doświadczałam tego, że o naszym kraju nie mówi się tutaj pozytywnie. Często w mediach jesteśmy przedstawiani, jako ci, którzy modlą się o deszcz albo dosypują do jedzenia sól techniczną.

K.M: Nie masz wrażenia, że na tę medialną papkę reagują ludzie z konkretnej grupy społecznej i w określonym wieku? Osobiście poznałam wielu młodych Czechów, którzy są zafascynowani naszą kulturą: muzyką, filmem etc.

K.B: Tak, ale zwróć uwagę, że to też jest konkretna grupa, to są ludzie zainteresowani kulturą, czy to literaturą, czy filmem, który w ostatnich latach jest naprawdę w świetnej kondycji jeżeli chodzi o Polskę. Sama jestem filmoznawcą i porównując to co dzieje się w polskim i czeskim kinie, w ogóle nie dziwię się tym Czechom, którzy zachwycają się naszymi filmami. Jednak projekt „Polska: z czym to się je?” nie jest próbą przekonania Czechów, że wszystko w naszym kraju jest najlepsze, nie mówimy „Hej Polska jest pysznym krajem mlekiem i miodem płynącym”, raczej chcielibyśmy zapytać „Dlaczego mówimy o Polsce i o innych krajach w tak stereotypowy sposób?”. Przecież to wszystko nie jest tak oczywiste. W Polsce też mamy całą rzeszę czechofilów, którzy myślą, że Czesi mają absurdalny humor, śmieszne filmy i piwo, ale to jest bardzo płytkie i nie dotyczy realnego zainteresowania tym krajem.

K.M: Teraz pomyślałam sobie, że to może być ciekawa lektura dla Polaków znających język czeski, bo mamy okazję spojrzeć na siebie oczami „innego”, kogoś obcego, to musi być interesujące doświadczenie…

K.B …tak, obcego, ale jednocześnie dobrze nam znanego, to jest właśnie siła, ale też trudność tego projektu: ma przyglądać się obydwu stronom w pozycji „z zewnątrz”. To jest mniej więcej tak, kiedy ktoś wyprowadza się za granicę. Kiedy mieszkałam w Czechach paradoksalnie najwięcej dowiedziałam się wtedy o Polsce. Zrozumiałam, że rzeczy dla mnie oczywiste, tutaj nie są już tak oczywiste i dopiero teraz patrzę inaczej na swój kraj. Myślę, że to w jakimś stopniu dzieje się też w tej książce.

K.M: Czyli dokonaliście tą książką małej prowokacji?

K.B: No mamy taką nadzieję, że sprowokujemy do myślenia, ale książka jest też pięknym przedmiotem. Ilustracje do niej wykonał Bartek „Arobal” Kociemba, który od dawna tworzy ilustracje roślin, zwierząt itd. Jest to taki polski akcent w tej książce – to jedyny polski autor, chociaż od rysunków.

K.M: Teraz czas na najważniejsze pytanie: co Tobie najbardziej smakuje w Polsce i w Czechach?

K.B: Mówimy o jedzeniu?

K.M: Cały czas… (śmiech)

K.B: To będzie problem, bo jestem wegetarianką i czeska kuchnia nie jest skierowana do mnie. Jednak cały czas ubolewam nad tym, że nie mamy takiego fastfooda jak smažený sýr v housce. Smażony ser w bułce i Kofola to dla mnie podstawa. Jeżeli chodzi o Polskę to lubię bigos, swój wegetariański. W Polsce myślimy o sobie, że jesteśmy mistrzami ziemniaczanymi, tymczasem jesteśmy jednym z nielicznych krajów, gdzie spożywa się tak dużo kapusty i przyrządza ją na tak wiele różnych sposobów.

[Rozmawiała Kinga Motyka]

O autorze
Dziennikarz i założyciel serwisu Novinka.pl.
1 komentarz dla tego wpisuWyślij swoje
  1. Zajmuje się i interesuje kuchnią regionalną i znam trochę kuchnię Czech i Słowacji. Niestety, dla nich, Polska to zupełnie inny świat. Polska to potencjalnie wielka potęga kulinarna, nieznana także wśród Polaków.
    Czechy lub Słowacja wypadają bardzo mizernie, nawet w porównaniu do takich krajów jak Węgry, Rumunia a szczególnie była Jugosławia.
    Trzeba postawić na promowanie kuchnii regionalnych, a nie ciągle ten bigos, ziemniaki, wódka. Kuchnia Wschodniej Polski, ale także kuchnia pomorska, wielkopolska, a nawet i dolnośląska, bogata w elementy kresowe – to jest oczywistość, zagranica dopiero poznaje Polskę od strony kulinarnej. Skoro Czesi tego nie docenią, to znaczy, że się w ogóle na kuchni nie znają.
    Podstawa polskiej kuchnii to warzywa, owoce, kasze – a nie mięso, tak jak w przypadku Czech lub Węgier albo Niemiec.

Dodaj komentarz

Podaj swoje imię

Twoje imię jest wymagane

Podaj prawidłowy adres email

Adres email jest wymagany

Wpisz swoją wiadomość

Novinka.pl © 2024 Wszystkie prawa zastrzeżone

Designed by WPSHOWER

Powered by WordPress