Czasami ludzie pytają mnie dlaczego nie wyjadę z Cieszyna i nie osiądę w miejscu, gdzie mógłbym więcej osiągnąć. Od dawna już chciałem to wytłumaczyć i dzisiaj uznałem, że jest ku temu okazja.
To jest świadectwo czeladnicze mojego pradziadka, który urodził się w Cieszynie dokładnie 98 lat przede mną, mieszkał tu przez całe życie i praktycznie aż do śmierci w 1957 roku pracował jako introligator. Pracował w firmie Kutze &Cie., w drukarni Karola Prochaski, prowadził też własny warsztat i małą hurtownię papieru w budynku zniszczonym później przez jedyną bombę jaka spadła na Cieszyn w czasie wojny (dzisiaj znajduje się tam zielony skwerek obok Banku Spółdzielczego, ul. Kochanowskiego). Po wojnie znalazł zatrudnienie w Cieszyńskich Zakładach Kartoniarskich.
Czasami zdarza mi się wątpić w nasze miasto i jego przyszłość, zdarza się, że mam ochotę wyjechać, otwieram wtedy pudełko po butach, które mam schowane w szafie. Jest ono wypełnione dokumentami mojego pradziadka, sygnowanymi nazwą Cieszyna pisaną różnymi językami zależnie od wiatrów historii:
– świadectwo chrztu z 1891 roku
– świadectwa szkolne
– dokumenty związane z zatrudnieniem i z zamieszkaniem
– rachunki za prąd, wodę, opał i gaz
– odcinki z wypłaty
– dokumenty sprawy spadkowej po rodzicach
– gestapowski Anmeldung zur polizeilichen Einwohnererfassung z oznaczeniem narodowości „polnish” i języka używanego w domu „Slanzakish”
– świadectwo odbycia wymaganych przez cech rzemieślniczy wykładów Akademii Socjalistycznej przy PZKO
– dokumenty związane z przeprowadzką z Czeskiego Cieszyna na stronę polską
– dokumenty wymagane do zameldowania się przy ul. Chrobrego 3, gdzie urodziła się moja mama
– pismo Wydziału Przemysłu Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach nakazujące przymusowy wykup urządzeń drukarskich przez Spółdzielnię Pracy Introligatorskiej przy Pl. Stalina 3 w Cieszynie
– akt zgonu i nekrolog z 1957 roku
Po takiej dawce wspomnień o rzeczach, które znam świetnie z rozmów na rodzinnych spotkaniach umacniam się w przekonaniu, że tylko tutaj jest moje miejsce, a słowa piosenki Jaromira Nohavicy Těšínská to głos duszy kogoś dokładnie takiego jak ja. Mój pradziadek miał zawsze możliwość wyjazdu do Wiednia, gdzie finansowo żyłoby mu się lepiej, nawet po wojnie miał taką szansę. Został jednak nad Olzą i póki co ja też zostaję, „Dobrze, że człowiek nigdy nie wie co go czeka”.
[Aleksander Górny]
Autor jest przewodnikiem turystycznym, prowadzi stronę na facebooku Beskit Cieszyński 43400, gdzie pisze o historii Cieszyna i – często surowo – ocenia życie polityczne i społeczne swojego miasta.