Drink w żarówce rażony prądem. Molekularna miksologia według czeskiego barmana w Londynie

Pavel Tvaroh w swoim „laboratorium” | fot. materiał promocyjny

Drink w żarówce rażony prądem, czyli molekularna mixologia według czeskiego barmana w Londynie.

Pavel Tvaroh, Czech, od dwudziestu lat mieszkający w Londynie, w roku 2007 otworzył swój pub. Jak sam podkreśla, nie otworzył go po to, aby na nim zarabiać. Po prostu robi coś, co lubi. Efektem jego pracy jest stworzenie miejsca, które znalazło się w rankingu 10 najlepszych pubów w Londynie. Co stoi za sukcesem Czecha?

Pub Tvaroha jest nietypowy, jak i sam właściciel. Pavel jest barmanem, a nie pije alkoholu. Od kilkunastu lat nie może spożywać alkoholu ze względu na problemy z nerkami. Może się to wydawać paradoksalne, jednak – jak sam podkreśla – właśnie to pozwala mu na aplikowanie do swoich drinków smaków nietypowych. Ma kilku swoich wiernych klientów, którzy chętnie kosztują wyczyny Pavla. Inspiracją dla Tvaroha stała się chemia i molekularna miksologia. Dzięki temu niektóre z jego drinków wyglądają niczym kolby, w których kotłuje się laboratoryjny eksperyment. To porównanie jest jak najbardziej trafne – sam podkreśla, że eksperymentowanie to właśnie to, co w jego pracy fascynuje go najbardziej. Niezwykle efektownym drinkiem (nie tylko ze względu na serwowanie w żarówce) jest drink Edison. Pijąc go czuje się lekkie rażenie prądem. Odczucia są podobne jak w przypadku lizania 9 woltowej baterii (często to robią dzieci). Efekt „elektryczny“ został uzyskany dzięki dodaniu do drinka specjalnej brazylijskiej rośliny.

Pavel Tvaroh tworzy także drinki na specjalne zamówienia. Dla jednej z angielskich wytwórni diamentów stworzył prawdziwą drinkową błyskotkę – popularne połączenie ginu z tonikiem sprowadził do konsystencji żelowych kuleczek mieniących się w świetle niczym prawdziwe kryształy. Warto wyobrazić sobie zaskoczenie gości, kiedy przy stole czekała na każdego misa pełna diamentów.

Pod jakim względem nietypowy jest sam pub?

Otóż jest miejscem, gdzie nie można wejść „z biegu”. Miejsca w pubie są tylko po wcześniejszej rezerwacji telefonicznej. Pub różni się także od pozostałych londyńskich knajp tym, że znajdują się w nim tylko miejsca siedzące. Co ciekawe, nie znajdziemy tam również charakterystycznych wysokich krzeseł znajdujących się przy barze, dzięki którym można swobodnie zerkać za bar, bądź zamienić kilka słów z barmanem. „Jestem bardzo wstydliwym człowiekiem i nie przychodzi mi łatwo nawiązywaniu kontaktu. Na przykład nie znoszę, kiedy zagaduje mnie ktoś obcy w momencie, kiedy pracuję. Na dodatek, w czasie pracy robię sporo obliczeń, tak więc kiedy pracuję, wtedy pracuję. Później natomiast ten drink wezmę, zaniosę ludziom, zaprezentuję go, ewentualnie przed nimi drink dokończę. Odegram wokół przedstawienie i rozmawiam z klientami o tym, czy drink im smakuje. To mnie kręci niesamowicie. Właśnie to, kiedy są zaskoczeni” – mówi Tvaroh.

Zaskakujące jest także, że do pubu nie można przychodzić w garniturach. Według Tvaroha, ludzie przychodzący w garniturach często zapominali o tym, że już nie są w pracy i że mogą ze znajomym rozmawiać o czymś innym, aniżeli o sprawach zawodowych. Zależało mu na tym, aby wszyscy goście czuli się dobrze, bez jakiejkolwiek dyskryminacji. Niestety, w pubie nie można siedzieć dłużej, aniżeli 2 godziny.

Pub Lounge Bohemia nie jest miejscem rozreklamowanym, z dziesiątką migoczących neonów nad wejściem. Jeśli nie znasz dokładnego adresu, znalezienie go jest praktycznie niemożliwe. Nawet przechodząc obok trudno się zorientować, że przechodzi się obok pubu.
Jeśli będziecie w Londynie, z pewnością warto tam zajrzeć (oczywiście po wcześniejszej rezerwacji telefonicznej): http://www.loungebohemia.com/

[Anna Musioł]

O autorze
Dziennikarz i założyciel serwisu Novinka.pl.
Dodaj komentarz

Podaj swoje imię

Twoje imię jest wymagane

Podaj prawidłowy adres email

Adres email jest wymagany

Wpisz swoją wiadomość

Novinka.pl © 2024 Wszystkie prawa zastrzeżone

Designed by WPSHOWER

Powered by WordPress