Cieszyn cieszy – Cieszyn smuci. Miasto podzielone granicą państwową jako środkowoeuropejskie miejsce pamięci

Byłe przejście graniczne na Moście Przyjaźni – widok ze strony Cieszyna (fot. arc)

„Cieszyn smuci, gdyż nadal nie udało się przezwyciężyć wielu, zwłaszcza XX-wiecznych urazów w stosunkach polsko-czeskich. Tematem tabu jest nadal los cieszyńskich Żydów, czego symbolem są nieodrestaurowane cmentarze żydowskie. Skutecznie tabuizuje się stosunek mieszkańców Cieszyna do Niemców w czasie hitlerowskiej okupacji i po jej zakończeniu. Pytania związane ze wspomnianymi wyżej kwestiami są nie tyle pytaniami trudnymi, ile mogą okazać się w swoich skutkach niebezpieczne, zwłaszcza dla kogoś, kto mieszka w Cieszynie. Cieszyński smutek bierze się z „nieprzetrawionej” historii XX wieku, z której próbuje się (na dłuższą metę bezskutecznie) uciec w kosmopolityczno-wielokulturowe wizje i projekty dotowane wydatnie przez Unię Europejską. Problemem nie jest zatem to, o czym chcemy pamiętać, ale to, co chcemy zapomnieć i dlaczego” – pisze prof. UKSW dr hab. Radosław Zenderowski, urodzony w Cieszynie politolog i socjolog, kierownik Katedry Teorii Państwa i Polityki Międzynarodowej Instytutu Politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

I. „Wędrujące” granice

Historia Europy pierwszej połowy wieku XX, to przede wszystkim historia granic „wędrujących” i tworzonych od nowa, nierzadko w oderwaniu od realiów kulturowych i gospodarczych. Historia granic jest po części historią kaprysów możnych tego świata, nierzadko ich emocjonalnych uniesień, zmęczenia, poirytowania czyjąś postawą. Ci, którzy kreślili nowe granice na mapach, widzieli jedynie rzeki, jeziora, góry, pola, drogi i linie kolejowe. Na specjalnych mapach mogli zobaczyć przybliżony skład etniczny poszczególnych regionów, choć i on był przedmiotem licznych kontrowersji, mających zwykle swój finał na polu walki lub w postaci ulicznych awantur. Nie mogli jednak zobaczyć żywych ludzi, podzielonych granicami rodzin. Ale polityka, zwłaszcza międzynarodowa taka już widać jest: nieuchronnie abstrakcyjna, wciąż odrywająca się od rzeczywistości, poddana woli wielkich mocarstw.

Idea europejskiego uniwersalizmu dogorywała w widoczny sposób, począwszy od wieku XVII. Znakiem rozpoznawczym wieku XIX stały się narodziny nowoczesnego narodu. Patetycznie mówi się o narodowym „odrodzeniu”, o „budzeniu się” narodów z wielowiekowego snu. „Długi wiek XIX” (od rewolucji francuskiej do I wojny światowej) rozpoczął się od fascynacji racjonalizmem, a zakończył się wraz z ostatecznym zwycięstwem etnonacjonalizmu i ludobójstwem na niespotykaną dotąd skalę. Ideę tworzenia państw etnicznych w Europie Środkowej mogli popierać tylko ci, którzy albo nie znali mapy narodowościowej Europy, albo uznawali czystki etniczne za normalną i dopuszczalną praktykę polityczną. Narody, w ich mniemaniu, dają się równie łatwo przerzucać raz tu, raz tam, jak pionki rozstawiane przez wojskowych strategów na papierowej imitacji pola walki. To głównie oni podejmowali i w wielu przypadkach nadal podejmują decyzje ważące na losach środkowoeuropejskich narodów. Z drugiej strony widzimy postulaty restytucji praw historycznych, odwoływanie się do średniowiecznych hołdów lennych, umów dynastycznych itp. (czasem nawet różnego rodzaju legend). Pozostawały one ślepe na coraz silniej zaznaczające swoją obecność tożsamości etniczne i narodowe. Ludy przeobrażały się w narody, te zaś prawa historyczne uznawały za paradygmat właściwy minionej epoce. W centrum zainteresowania stanęły granice polityczne i toczony latami spór o przynależność państwowo-narodową danego terytorium. Co jest ważniejsze: etniczność czy prawo historyczne? Prawo do samostanowienia większości etnicznej czy prawo do zachowania terytorialnej integralności?[1] Do tej pory nigdzie na świecie nie rozwiązano jednoznacznie tego dylematu, czego świeżym dowodem są kontrowersje dotyczące legalności deklaracji niepodległości Kosowa (także wśród członków Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze).

Granica w tamtym czasie staje się nie tylko swego rodzaju informacją o terytorialnym zakresie suwerenności danego państwa. Jej funkcja administracyjna wcale nie jest najistotniejsza. Granica odczytywana była bowiem niejednokrotnie w kategoriach neoromantycznej gnozy, jako pole starcia między dobrem a złem, stanowiła przy tym miejsce potencjalnie niebezpieczne. Świadczą o tym choćby doniesienia prasowe z lat 20. ub. wieku. Świeżo uzyskana niepodległość domagała się igrzysk, nieustannej gotowości do obrony granic, defilad i pokazów siły. Na granicach wznoszono okazałe budowle (często sakralne), stawiano pomniki, instalowano zasieki i „uprawiano” pola minowe. Piękne, wzniosłe patriotyczne uczucia w takich sytuacjach łatwo przeistaczały się w etniczną nienawiść. (Nie zapominajmy jednak, że łatwo jest takie tezy stawiać z perspektywy minionych prawie 90 lat).

II. Cieszyn jako miejsce pamięci per se

Cieszyn jest największym miastem w Polsce, gdyż jak opowiada się w pewnym dowcipie, jest tak duży, że nie mieści się w jednym państwie. Problem w tym, że Cieszyn nie mieści się sam w sobie. Został 80 lat temu podzielony granicą państwową z takim samym wdziękiem, z jakim w sklepie mięsnym rąbie się wołowe z kością. Niewielu decydentów zdawało sobie wówczas sprawę z faktu, jak absurdalna z perspektywy miejscowej ludności była decyzja o podziale architektonicznej, komunikacyjnej i ekonomicznej całości, jaką stanowił wówczas Cieszyn vel Těšín vel Teschen. Po jednej stronie (polskiej) zostały: cmentarz, elektrownia, główne kościoły, szpital. Nowo ustanowionemu czeskiemu miastu (Czeski Cieszyn, Český Těšín) przypadły w udziale: wodociągi, dworzec kolejowy oraz duża część zakładów przemysłowych. Podzielono nie tylko infrastrukturę i pola uprawne. Podzielono także rodziny. Historię obu miast zaczęto pośpiesznie pisać od nowa. Zaczęto wznosić nowe pomniki mające utrwalać status quo, wmurowywać tablice pamiątkowe. Równocześnie usuwano lub niszczono stare, które nie pasowały do danej ideologii narodowej. Dla jednych podział stał się skandalem, dla innych swoistą religią, dla jeszcze innych gwarancją świętego spokoju. Ów zróżnicowany stosunek do podziału, co istotne, bynajmniej nie pokrywał się z podziałami narodowościowymi.

Cieszyn może z powodzeniem pełnić funkcję ikony środkowoeuropejskiego miasta, w którym – niczym w soczewce – skupiły się najważniejsze procesy polityczno-kulturowej integracji oraz dezintegracji XIX i XX wieku. Jest to bowiem typowy produkt przyciągania się i odpychania; współpracy i konfliktu; uczenia się od siebie i niszczenia siebie nawzajem. Cieszyn poza tym, że był areną lokalnych konfliktów (niekoniecznie o podłożu etnicznym, często też podsycanych z zewnątrz), przez długi czas stanowił przedmiot rozgrywek między Warszawą i Pragą, a ostatecznie sprawa Cieszyna trafiła pod obrady mocno już zmęczonej wytyczaniem nowych granic i tworzeniem zarzewi nowych konfliktów w Europie Rady Ambasadorów w Paryżu (1920). Konsekwencją umiędzynarodowienia kwestii cieszyńskiej w XX wieku jest to, że cieszyńska pamięć jest nieuchronnie dwuwarstwowa i obejmuje zarówno lokalne doświadczenia, jak i wyobrażenia o ich międzynarodowym kontekście. Na szczególną uwagę zasługują najróżniejsze sposoby wiązania ze sobą obydwu pamięciowych perspektyw, zwłaszcza indywidualnych biografii z wielką historią europejską. Losy poszczególnych rodzin są tutaj nieuchronnie wpisane w kontekst historycznych przetargów, stając się przez to jakby mniej zaściankowe.

Cieszyn nie jest przypadkiem odosobnionym. Przeciwnie – jest jednym z wielu „pomników” skomplikowanej historii Europy Środkowej. Wystarczy przecież wspomnieć o Berlinie sprzed zjednoczenia Niemiec w 1990 roku, największym mieście podzielonym Europy Środkowej, o miastach na naszej, polsko-niemieckiej granicy (Zgorzelec-Görlitz, Słubice-Frankfurt an der Oder, Zasieki-Forst, Gubin-Guben, Kostrzyń-Kietz), o słowacko-węgierskim Komárnie-Komárom, Sátoraljaújhely-Slovenské Nové Mesto, o łotewsko-estońskim Valga-Valka, węgiersko-rumuńskim Nagylak-Nădlac, słoweńsko-włoskiej Nowej Goricy-Gorizii. Można powiedzieć, że los Cieszyna jest losem Europy Środkowej i odwrotnie. W swojej wyjątkowości jest zarazem częścią typowej historii regionu[2].

Jeśli miałbym wymienić podstawową różnicę między Europą Zachodnią a Europą Środkową (czy szerzej: Środkowo-Wschodnią) powiedziałbym, że stanowi ją podział na myślenie prospektywne i retrospektywne. My, mieszkańcy Europy Środkowej i Wschodniej jesteśmy urodzeni na cmentarzach, w kostnicach, w konduktach żałobnych, w cieniu pomników, na polach bitewnych, przy łożach z dogorywającymi powstańcami. Instynktownie, w momencie narodzin bierzemy na siebie krzyż tragicznych doświadczeń swoich narodów tak jak dzieci rodzone na Zachodzie chwytają dłoń swojej matki. Nie możemy i w gruncie rzeczy chyba nie chcemy zrezygnować z myślenia wiktymistyczno-martyrologicznego, ale także nie bardzo chcemy duchowo i intelektualnie wyemigrować ze swoich „złotych wieków” (ze średniowiecza, renesansu, baroku itd.) do współczesności. Historia, zwłaszcza w XIX i XX wieku tak mocno odcisnęła się na naszej mentalności, że właściwie prawie każdy z nas żywi podskórnie przekonanie, że wszystko w Europie Środkowo-Wschodniej jest nieuchronnie tymczasowe oraz że „tu i teraz” nie warto niczego trwałego budować, bo przecież co jakiś czas przychodzi dziejowa zawierucha (ostatnio dochodzą do tego jeszcze siły przyrody) i wszystko niszczy. Lepiej jest bezpiecznie zakotwiczyć się w przeszłości, która posiada jedną podstawową zaletę – jest zasadniczo niezmienna (co oczywiście nie jest prawdą, gdyż jest permanentnie reinterpretowana). Nota bene owo poczucie nieuchronnej tymczasowości w jakiejś mierze tłumaczy także rozmiary alkoholizmu w naszej części Europy.

Cieszyn, nolens volens, jest środkowoeuropejskim miejscem pamięci ze wszystkimi tego konsekwencjami. I nawet gdyby pewnego dnia mieszkańcy Cieszyna (polskiego i czeskiego) zgodnie uznali, że nie chcą dłużej żyć w tym zbiorowym pomniku, na swoistej karuzeli przypominania i zapominania, nie będzie to miało większego znaczenia. Bo przecież wyobrażenia o pomnikowości miasta konstruowane są w dużej mierze z zewnątrz: z Warszawy i Pragi, z Ostrawy i Katowic, z Niemiec, Izraela, Stanów Zjednoczonych i ze wszystkich tych miejsc, do których wyemigrowali dawni mieszkańcy miasta. Wyobrażenia te są integralną częścią podręczników szkolnych. A w tej perspektywie miejscowi zredukowani zostają, najczęściej wbrew własnej woli, do potomków walczących ze sobą stron, mimowolnych strażników pamięci. Wydaje mi się, że wielu mieszkańców Cieszyna chciałoby uciec od historii, wyjść z cienia przeszłości, zwłaszcza tej tragicznej. Tyle tylko, że nie bardzo wiadomo, jak to zrobić. Bo przecież zapominanie i przypominanie stanowią w istocie dwie strony tego samego medalu. Bezsprzecznie jednak temat pamięci historycznej, zwłaszcza tej XX-wiecznej, stanowi po obu stronach podzielonego miasta temat niebezpieczny.

Cieszyn jednocześnie cieszy i smuci, i wydaje się, że owa dialektyka (żeby nie powiedzieć – sprzeczność) jest integralną częścią jego tożsamości, a w zasadzie – jej rdzeniem. Geneza miasta, co do której Polacy i Czesi są na ogół zgodni, ma w sobie niesamowicie pozytywny ładunek emocjonalny. Według legendy miasto założyli w 810 roku trzej synowie słowiańskiego władcy – Bolko, Leszko i Cieszko. Spotkali się oni po latach wędrówek i tak ucieszyli się ze spotkania, że postanowili nadać miejscu, w którym to się stało, nazwę Cieszyn. W późniejszym czasie, Cieszyn bardzo skorzystał ekonomicznie i kulturowo z uwagi na swoje strategiczne położenie, jako ważne skrzyżowanie szlaków handlowych i komunikacyjnych (tzw. Brama Morawska). I choć przed XX wiekiem miasto także stało się areną walk, zwłaszcza w okresie wojny trzydziestoletniej, sukcesywnie budowało swoją pozycję jako finansowo zasobnego mikrokosmosu Europy Środkowej zamieszkanego przez ludzi różnych narodów i kultur. Cieszyn leżący w granicach CK Monarchii, nazywany czasem „małym Wiedniem”, świetnie odzwierciedlał przemiany gospodarcze, kulturowe i polityczne zachodzące w Monarchii Habsburskiej w XIX wieku i na początku wieku XX. Był to okres, w którym udawało się pożenić ogień z wodą: czas dynamicznego rozwoju, szybkich przemian, a jednocześnie okres poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa, którego symbolem był panujący przez 68 lat dobrotliwy cesarz Franciszek Józef.

Cieszyn smuci, gdyż nadal nie udało się przezwyciężyć wielu, zwłaszcza XX-wiecznych urazów w stosunkach polsko-czeskich. Tematem tabu jest nadal los cieszyńskich Żydów, czego symbolem są nieodrestaurowane cmentarze żydowskie. Skutecznie tabuizuje się stosunek mieszkańców Cieszyna do Niemców w czasie hitlerowskiej okupacji i po jej zakończeniu. Pytania związane ze wspomnianymi wyżej kwestiami są nie tyle pytaniami trudnymi, ile mogą okazać się w swoich skutkach niebezpieczne, zwłaszcza dla kogoś, kto mieszka w Cieszynie. Cieszyński smutek bierze się z „nieprzetrawionej” historii XX wieku, z której próbuje się (na dłuższą metę bezskutecznie) uciec w kosmopolityczno-wielokulturowe wizje i projekty dotowane wydatnie przez Unię Europejską. Problemem nie jest zatem to, o czym chcemy pamiętać, ale to, co chcemy zapomnieć i dlaczego.

III. Miejsca pamięci w mieście pamięci

Chciałbym zwrócić uwagę na specyficzne miejsca pamięci w Cieszynie i Czeskim Cieszynie, które to miasta – jak już powiedzieliśmy – same w sobie stanowią miejsce pamięci. Pozwalają one bowiem lepiej zrozumieć przedmiot naszych rozważań. Poszukiwanie pamięci utrwalonej (niewykluczone, że czasem nieświadomie) w przestrzeni publicznej jest czymś niesamowicie fascynującym. Można bowiem dostrzec istnienie czegoś, obok czego przez kilkadziesiąt lat przechodziło się obojętnie, bezrefleksyjnie. W owej eksploracji jest miejsce zarówno dla kratek ściekowych, jak i dla monumentalnych pomników, dla nazw ulic i obiektów (przyjmuję b. szerokie rozumienie miejsca pamięci, jako obiektu przypominającego coś z historii danego miejsca). Chciałbym tutaj zasygnalizować kilka znamiennych przypadków, które – jak wolno mi sądzić – są w gruncie rzeczy dosyć typowe dla Europy Środkowo-Wschodniej, nie tylko dla mojego rodzinnego Cieszyna. Podzieliłem je na dwie kategorie: symbole narodu i narodowościowej konfrontacji oraz symbole wielokulturowej przeszłości.

Zanim przejdę do analizy wyżej wspomnianych miejsc pamięci, należy odnotować znacznie większą liczbę pomników, tablic pamiątkowych itp. obiektów po polskiej stronie miasta. Czeska strona miasta w porównaniu z polską, sprawia wrażenie prawie całkowicie ahistorycznej (pomniki i tablice pamiątkowe odnoszą się w zdecydowanej większości przypadków do obydwu wojen światowych), co tylko po części wynika z faktu, iż Czeski Cieszyn stał się osobnym miastem dopiero w 1920 roku (na mocy decyzji o podziale miasta). Przy okazji: po czeskiej stronie znajdziemy także dość zabawne (wbrew intencjom fundatorów) miejsca pamięci, jak choćby marmurową tablicę przed budynkiem teatru, informującą o ideologicznej wymowie zasadzonej w 1966 roku… lipy: „Lípa československo-polského přátelství – Drzewo przyjaźni czechosłowacko-polskiej. Byla zasazena u příležitosti oslav 1000. výročí polského státu 14. května 1966” [dosł. Lipa przyjaźni czechosłowacko-polskiej (…) Posadzona z okazji milenium państwa polskiego w dniu 14. maja 1966 roku]. Gwoli wyjaśnienia, lipa to drzewo, które w czeskiej tradycji urasta do symbolu narodowego symbolu (jak u nas dąb). Z kolei w polskiej tradycji określenia związane z lipą, np. „lipny towar”, „to jest jakaś lipa” są jednoznacznie pejoratywne. Złośliwi komentowali zasadzenie przez partyjnych dostojników lipy, stwierdzeniem: „jaka przyjaźń, takie drzewo” (wiadomo było bowiem, że stosunki polsko-czeskie nie należały do szczególnie przyjaznych). Ale do rzeczy!

1. Symbole narodu i narodowościowej konfrontacji są zdecydowanie bardziej widoczne i lepiej eksponowane aniżeli obiekty symbolizujące wielonarodową przeszłość miasta. Uwaga ta dotyczy obydwu części podzielonego granicą miasta. Nie jest moim zamierzeniem próba zidentyfikowania i opisania wszystkich symboli należących do tej kategorii. Chciałbym wskazać natomiast na te najbardziej obecne w świadomości mieszkańców, często powodujące mniejsze lub większe zadrażnienia.

Każdy, kto wjeżdża do Cieszyna od strony czeskiej musi spojrzeć na groźną postać księcia cieszyńskiego Mieszka I, trzymającego olbrzymi miecz zwrócony ku… Czechom (bo jest przecież rzeczą oczywistą, że Mieszko czuł się 100% Polakiem). Jest to pomnik z 1933 roku. Wcześniej od 1908 roku stał w tym samym miejscu pomnik upamiętniający 60-lecie panowania cesarza Franciszka Józefa I. Każdy z kolei, kto przejeżdża z polskiej na czeską stronę miasta (mosty są jednokierunkowe dla ruchu kołowego), przed przejściem na Moście Przyjaźni, obok Zamku, ujrzy pomnik Ślązaczki z szablą niefortunnie zwróconą ku… Czechom. Pomnik ten stanął w tym miejscu w 1934 roku i upamiętniał patriotyczne zrywy Ślązaków, w tym powstania śląskie oraz udział mieszkańców Śląska w legionach polskich. Opisane są na nim miejsca bitew, przy czym – co ciekawe – te polsko-czeskie potyczki wojenne umieszczone są z tyłu pomnika (Bystrzyca, Karwina, Bogumin, Skoczów). Został on zniszczony (przetopiony) przez hitlerowców w 1939 roku, a po wojnie na jego miejscu pojawił się pomnik wdzięczności… Armii Czerwonej, usunięty w 1989 roku. Pomnik Ślązaczki (tzw. śląska Nike) powrócił na miejsce dopiero w 2005 roku. Obydwa pomniki przez wielu Czechów postrzegane są jako symbole polskich roszczeń terytorialnych i polskiego nacjonalizmu (i militaryzmu). Tego typu poglądy uprawomocniać mają zarówno lokalizacja owych pomników (przy samej granicy, postaci zwrócone twarzą do Czech), jak i broń skierowana mniej lub bardziej wyraźnie w kierunku przedstawicieli sąsiedniego narodu. Obydwa pomniki nie spotykają się po czeskiej stronie z równie wymowną odpowiedzią, choć w ostatnim czasie podjęto decyzję o odbudowie pomnika Tomaša Garrique Masaryka zbudowanego po I wojnie światowej, a zniszczonego w październiku 1938 roku po zajęciu przez Polaków Zaolzia. Masaryk, najoględniej mówiąc, nie przepadał za Polakami, osobiście angażując się w akcję czechizacji Śląska Cieszyńskiego.

Swego rodzaju pomnikiem narodowościowej rywalizacji i konfrontacji jest z pozoru niewinnie wyglądający Hotel PIAST umiejscowiony naprzeciw dworca kolejowego w Czeskim Cieszynie. Zbudowany w 1931 roku jako społeczno-kulturalne centrum polskiej mniejszości na Zaolziu budynek hotelu (zajmujący fragment całej budowli) do II wojny światowej nosił nazwę „Polonia”. Po wkroczeniu wojsk hitlerowskich został przemianowany na Hotel „Germania”, zaś po zakończeniu wojny – na Hotel „Slavia” (w sumie dość neutralną, bo nazwa odnosi się do Słowian jako całości, ostatecznie Czesi mogli wybrać przecież nazwę „Bohemia”). W późniejszym czasie zdecydowano się na nazwę „Piast”. Należący początkowo do miejscowych Polaków hotel został jednak na skutek nieprzemyślanych decyzji władz polskich stowarzyszeń utracony i obecnie, miast być symbolem dumy zaolziańskich Polaków, jest symbolem klęski.

Moją uwagę zwróciły także tak prozaiczne obiekty, jakimi są ławki w parku nad graniczną rzeką Olzą. Nie są one co prawda miejscami pamięci nawet w szerokim tego słowa znaczeniu, jednak – na swój sposób (o czym dalej) – ową pamięć przez długi czas kształtowały. Obecnie, wszystkie, w związku z budową nowego chodnika i trasy rowerowej po polskiej stronie rzeki są usunięte. Niemniej do niedawna oparcia były zamontowane w taki sposób, by siedzącym uniemożliwiać patrzenie na drugą stronę rzeki (co wydawałoby się czymś bardziej naturalnym niż patrzenie na pobliskie zakłady przemysłowe). Tym sposobem nolens volens mieszkańcy polskiego Cieszyna przez lata wmanewrowywani byli w proces okazywania swoim sąsiadom obojętności. Nota bene, mam wrażenie, że Olza nie była w Cieszynie szczególnie lubiana, choć zajmuje ona centralne miejsce w cieszyńskim hymnie odgrywanym codziennie o 12:00 z wieży ratusza (Płyniesz Olzo po dolinie…). Między centrum miasta a rzeką wybudowano przeszkody w postaci zakładów przemysłowych. Poza tym od wojny to Czesi mieli prawo przystępu do rzeki, podczas gdy Polacy musieli zatrzymywać się kilkanaście metrów przed linią brzegową.

2. Symbole wielokulturowej przeszłości. W Cieszynie, głównie po polskiej stronie miasta, odnajdziemy także kilka znaczących, choć – co należy podkreślić – nieszczególnie eksponowanych symboli wielokulturowej przeszłości.

Na pierwszym planie pojawiają się – jak w innych miastach – cmentarze, na których pochowani są przedstawiciele różnych narodów. W przypadku Cieszyna mowa przede wszystkim o Niemcach oraz Żydach, stanowiących w 1921 roku (czyli rok po podziale) liczną i liczącą się politycznie i gospodarczo społeczność w obydwu częściach miasta[3]. W przypadku Niemców są to rozproszone i na ogół zaniedbane nagrobki na cmentarzach po obydwu stronach Olzy. Z kolei w przypadku Żydów wymownym świadectwem ich obecności w mieście, ale także – co istotniejsze – stosunku do niej ze strony współczesnych mieszkańców Cieszyna, są zaniedbane i częściowo zdewastowane cmentarze żydowskie w polskiej części miasta.

Na podwórku kaplicy Sióstr Boromeuszek, w centrum miasta, jednakże z dala od miejsc, którymi codziennie przechodzą setki ludzi, stoi posąg Chrystusa Króla ustawiony tam w 1900 roku. Widnieją na nim napisy „Chrystus zwycięża, Chrystus panuje, Chrystus króluje” aż w siedmiu językach: łacińskim, polskim, czeskim, słowackim, węgierskim, rosyjskim. Napis w języku niemieckim został niestety usunięty w 1945 roku (chciałoby się powiedzieć, tak, jak z Europy Środkowo-Wschodniej w ciągu kilku lat „zniknęło” ok. 10-12 milionów Niemców).

W ustronnym miejscu, choć również w centrum miasta, pozwolono starzeć się rdzewiejącemu pomnikowi cesarza Franciszka Józefa I. Jest on ustawiony w Parku Pokoju (nazwa parku wiąże się z podpisaniem w 1779 r. na terenie ogrodu przypałacowego tzw. pokoju cieszyńskiego, kończącego Wojnę Sukcesyjną pomiędzy Prusami i Austrią). Nie zajmuje on jednak centralnej pozycji, została ona bowiem zarezerwowana dla pomnika urodzonego w Cieszynie ks. Leopolda Szersznika, jezuity, fundatora biblioteki i pioniera muzealnictwa. Franciszek Józef, władca wielonarodowego imperium, musiał się zadowolić peryferyjnym położeniem, w zaułku (zwanym „Lapidarium”) szczególnie lubianym przez młodzież i ukrywających się przed Strażą Miejską konsumentów napojów wyskokowych. Obok pomnika Franza Josefa znajdują się tam szczątki innych cieszyńskich pomników, w tym fragmenty popiersia cesarza Franciszka Józefa i cesarskiej korony z jego niegdysiejszego pomnika w „Lasku Miejskim” (w miejscu tym stoi obecnie wspomniany już Mieszko – książę cieszyński). Należy ponadto zaznaczyć, że do 1920 roku pomnik Franza Josefa stał na wysokim cokole na środku Placu Dominikańskiego, obok kościoła farnego.

Kolejną ikonę wielokulturowej przeszłości miasta stanowi popiersie Jerzego Trzanowskiego (czes. Jiří Třanovský, słow. Juraj Tranovský, łac. Georgius Tranoscius), ewangelickiego pastora i pisarza religijnego piszącego w języku czeskim i łacińskim. Z uwagi na rozmach swej działalności religijnej zwany jest on „Słowiańskim Lutrem”. Na cokole, na którym umiejscowiono jego popiersie, widnieje wymowny napis: „1592-1637. Ewangelicki pieśniarz trzech narodów słowiańskich”. Co ciekawe bowiem, jest on uznawany za „swojego” przez Polaków, Czechów i Słowaków. Najlepszym tego dowodem jest tablica pamiątkowa dedykowana omawianej postaci umieszczona na ratuszu w Czeskim Cieszynie.

Symbolem w szczególny sposób łączącym Polaków i Czechów (ale nie tylko, gdyż dotyczy to w zasadzie wszystkich łacińskich narodów Europy Środkowo-Wschodniej) są pomniki św. Jana Nepomucena (żyjącego w XIV wieku), najbardziej bodaj znanego w świecie czeskiego świętego. Po polskiej stronie znaleźć można aż siedem figur z podobizną Jana Nepomucena (zwanego potocznie Nepomukiem), po czeskiej tylko co prawda jeden, ale w bliskiej okolicy miasta jest ich już kilkanaście. Nota bene, swego czasu w jednym z filmów dokumentalnych wyemitowanych przez czeską telewizję, spotkałem się z niezwykle interesującą definicją Europy Środkowej. Mówi ona, że Europa Środkowa jest wszędzie tam, gdzie znaleźć można na niewielkim skrawku ziemi wiele pomników Nepomuka. Z dostępnych statystyk wynikałoby, że w Polsce najbardziej środkowoeuropejski jest Śląsk.

* * *

Współistnienie pamięci narodowej i ponadnarodowej wydaje się być czymś naturalnym i szczególnie cennym w dobie europejskiej integracji. Trzeba jednak pamiętać, że relację między obydwiema pamięciami cechuje zarówno konfrontacja, jak i swoisty komplementaryzm. To, co narodowe nie musi być z konieczności zamknięte i wrogie wobec tego, co ponadnarodowe czy wielonarodowe. Cieszyn, podobnie jak wiele innych miast Europy Środkowej, stanowi fenomenalny przykład ścierania się obydwu perspektyw i negocjowania ich znaczeń dla współczesnej tożsamości jego mieszkańców. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, jak silne są to procesy i jak mocno uwikłane są one w globalne trendy i procesy redefinicji zbiorowych tożsamości.

[Radosław Zenderowski]

PRZYPISY:

[1] R. Zenderowski, Die „verstümmelte” Stadt: Teschens mitteleuropäisches Schicksal, w: L. Udolph, Ch. Prunitsch (red.), Teschens. Eine geteilte Stadt im 20. Jahrhundert, Dresden 2009, s. 58-59.

[2] Tamże, s. 57.

[3] Spis powszechny przeprowadzony po czeskiej stronie miasta w 1921 roku informuje o 3406 Niemcach, 2427 Czechach, 526 Polakach, 674 Żydach i 96 członkach innych narodowości. W 1930 roku przewagę uzyskali Czesi – 4420, Niemców było – 3269, Polaków – 1466, Żydów – 560. K. Kuča (red.), Města a městečka v Čechách, na Moravě a ve Slezsku, 1. dil, Praha 1996, s. 581. Ostatni spis, z 2001 roku mówi o: 19716 Czechach, 4257 Polakach, 1155 Słowakach, 390 Ślązakach, 219 Morawianach, 69 Niemcach i 50 członkach innych narodowości. Rok po podziale miasta, w 1921 roku po polskiej stronie miasta mieszkało 9241 Polaków, 4777 Niemców oraz 1014 Żydów. M. Landwehr von Pragenau, bearbeitet von Walter Kuhn, Würzburg 1976, s. 104. Polski spis powszechny z 2002 roku informuje o 35514 Polakach, 243 osobach narodowości niepolskiej i 883 osobach o „nieustalonej narodowości”. Jaką tożsamość narodową ma ponad tysiąc mieszkańców Cieszyna, tego niestety nie dowiadujemy się z oficjalnego komunikatu Urzędu Statystycznego. Wyniki polskiego spisu powszechnego z 2002 roku – http://www.stat.gov.pl.

Tekst publikujemy za zgodą Autora. Pierwotnie ukazał się: Zenderowski R., Cieszyn cieszy – Cieszyn smuci. Miasto podzielone granicą państwową jako środkowoeuropejskie miejsce pamięci, w: W. Śleszyński (red.), Wspólne czy osobne? Miejsca pamięci narodów Europy Wschodniej, Wydawnictwo Avalon, Białystok-Kraków 2011, s. 205-214.

O autorze
Dziennikarz i założyciel serwisu Novinka.pl.
Dodaj komentarz

Podaj swoje imię

Twoje imię jest wymagane

Podaj prawidłowy adres email

Adres email jest wymagany

Wpisz swoją wiadomość

Novinka.pl © 2024 Wszystkie prawa zastrzeżone

Designed by WPSHOWER

Powered by WordPress